Strona:Karol May - W Harrarze.djvu/115

Ta strona została uwierzytelniona.

przez lunetę i zobaczę starego z pewnością. Ojciec jest bezwątpienia podobny do syna. Gdy będę znał syna, ojca poznam z łatwością.
— Allah jest wielki, a mądrość twoja ogromna! — zawołał sułtan. — Zgadłeś; są do siebie podobni, jak dwie krople wody. Sam pokażę ci jeńca.
— Nie zaraz; przedewszystkiem musisz nam dać pisemne przyrzeczenie.
— Sporządzę je pod twojem dyktandem. Przynieście pergamin, atrament, lak i pióro. Będę pisać.
— Jeszcze chwila — rzekł kapitan. — Skąd weźmiesz kawę?
— Przyślę ją z Harraru.
— Jak długo trwa transport?
— Jeden obieg księżyca.
— Dobrze, pisz więc!
Sułtan posłusznie umaczał pióro i zaczął pisać pod dyktandem:

Ja, Ahmed ben Sultan Abubekr, emir i sułtan państwa Harraru, przyrzekam na Allaha i proroka jego, co następuje: prześlę Hadżi Szarmakayowi ben Ali Saleh, gubernatorowi miasta Zeyli, trzydzieści porcyj dobrej kawy wraz z wielbłądami w przeciągu jednego obiegu księżyca, skoro tylko w tym czasie kapitan Wagner schwyta mych zbiegów.

Podpisał, zdjął z szyi pieczęć i wycisnął ją w laku.
— Teraz jesteś zadowolony? — zapytał.
— Owszem — odparł kapitan, a zwracając się do gu-

111