— Sądzicie tak naprawdę? — zapytał szybko Mindrello. — Bezwątpienia macie rację. Ale co się z wami stało?
— Nie mówmy o tem chwilowo — rzekł hrabia. — Powiedzcie mi naprzód, jakie macie wiadomości o mojej ojczyźnie, o moich bliskich, i w jaki sposób dostaliście się tutaj.
— Co się tyczy rodziny hrabiego, to wiadomo mi, że hrabia Manuel jest uznany za zmarłego i że don Alfonso objął dziedzictwo.
— Ach! — zawołał don Fernando.
Przypomniał sobie teraz sprawy drugiego testamentu, który sporządził w obecności Marji Hermoyes. Przypomniał sobie również, że testament ten schował w środkowej szufladzie biurka. Czy go nie znaleziono? Wydziedziczył przecież Alfonsa i jednak ten został hrabią Rodriganda! Albo więc testament sfałszowano, albo też zginął w jakiś sposób.
— Alfonso — zapytał — jest hrabią? Jakże on rządzi?
— Och, jak prawdziwy tyran. Znienawidził go cały kraj. Boją się go jak ognia; opowiadają o nim dziwy. Nie wiem, czy mi wolno o tem mówić.
— Ależ, proszę, mówcie zupełnie szczerze.
— Ludzie opowiadają sobie, że Alfonso nie należy wcale do rodu Rodrigandów.
— Ach! — krzyknął hrabia. — Na jakiejże to podstawie ludzie opowiadają?
— To trudno określić. Ale byłem sam świadkiem pewnych sytuacyj, które potwierdzić musiały podejrzenie, iż Alfonso nie jest prawdziwym hrabią Rodriganda.
Strona:Karol May - W Harrarze.djvu/22
Ta strona została uwierzytelniona.
18