Strona:Karol May - W Harrarze.djvu/41

Ta strona została uwierzytelniona.

w białe, delikatne szaty. Twarz była zasłonięta podwójnym welonem.
Sułtan rozkazał emirowi zdjąć welon. Ujrzał teraz twarz tak białą, tak delikatną i piękną, jakiej nie widział jeszcze nigdy w życiu. Policzki dziewczyny były niezwykle blade. Sułtan zerwał się, zdecydowany na zatrzymanie tej cudnej istoty. Zawołał tonem rozkazującym:
— Niech wyjdzie z lektyki! Muszę widzieć jej postać.
Emir dał znak niewolnicy; gdy go nie zrozumiała, czy też zrozumieć nie chciała, ujął ją za rękę i wyciągnął.
Stała teraz wysoka i smukła, cała drżąca ze wstydu, a jednak wyniosła jak księżniczka.
Sułtan wypłacił emirowi za piękną niewolnicę sumę pięciu tysięcy aszrafów, to jest około czterystu funtów. Gdy emir oddalił się, złożywszy władcy głęboki, nieco ironiczny ukłon, sułtan ujął niewolnicę za rękę i przeprowadził ją przez kilka komnat, jeśli je można tak nazwać. Potem otworzył jakieś zaryglowane drzwi i wszedł do obszernego pokoju, który zamiast okna miał niewielki, wąski otwór, przepuszczający bardzo mało światła. Trzy ściany pokoju obstawione były skrzyniami, powiązanemi mocno sznurami. Z sufitu zwisała napełniona oliwą czara; wyglądało z niej kilka knotów. Pokój ten był skarbcem sułtana; na ścianach wisiała kosztowna broń i bogata odzież. Pod czwartą ścianą stała obita dywanem perskim otomana, jakgdyby przeznaczona dla piękności tak szczególnej, jak obecna niewolnica sułtana.
Gestem ręki polecił jej, aby usiadła. Usłuchała.

37