Po przebudzeniu się spostrzegłem, że mam głowę na kolanach brata Jaguara, który, widząc, iż otwieram oczy, począł mię ściskać z radości i wołał:
— No, Bogu najwyższemu dzięki, żyjesz pan! Co za okropne przedsięwzięcie! Nigdybym już w swojej obecności nie pozwolił nikomu na coś podobnego. Zaobserwowałem tę chwilę, gdy ziemia się panu z pod nóg usunęła i zawisłeś pan w powietrzu, trzymając się liny ledwie jedną ręką. To było okropne!...
I mówiąc to, rozpłakał się z rozrzewnienia. Inni towarzysze, również głęboko wzruszeni, a pierwszym był yerbatero, poczęli mię całować serdecznie, a naostatku Pena, przycisnąwszy mię mocno do piersi, wyszeptał ze łzami w oczach:
— Sprawiłem panu niejednokrotnie przykrość, byłem względem pana szorstki... teraz z całego serca proszę o przebaczenie...
— Ależ nic ja nie mam panu do przebaczenia. Przeciwnie, ja nie zawsze byłem dla was najlepszy, więc niema o czem mówić.
Chiriguanosowie trzymali się z daleka. W tej chwili jednak przystąpił do mnie ich dowódca, podał mi rękę i rzekł:
— Dziwię się, bardzo się dziwię, że pan życie własne miał odwagę narazić na niebezpieczeństwo dla człowieka, który był śmiertelnym pańskim wrogiem. Uczynił to pan, jak prawdziwy chrześcijanin, i nie pozostaje nam nic innego, jak tylko wziąć sobie z pana przykład. Byliśmy wrogami Tobasów, ale od dziś, naśladując piękny czyn pański, zawrzemy z nimi wieczny pokój i zgodę, a pana prosimy o pośrednictwo w tej sprawie.
— Bardzo chętnie będę wam służył i mam nadzieję, że wywiążę się dobrze z zadania.
Owa gotowość naczelnika do zgody z dotychczasowymi wrogami jego szczepu, stwierdzała najdowodniej, że dobry przykład cuda nieraz działa, podczas gdy słowa bez czynu nie mają wielkiej wartości.
Strona:Karol May - W Kordylierach.djvu/391
Ta strona została skorygowana.
— 349 —