tuż prawie obok dziewicze lasy palmowe pną swoje bujne wierzchołki ku niebu, a wśród nich uwijają się tysiące małp, napełniając puszczę żywym ruchem i wrzaskami. W bezbrzeżnem morzu piasku, zda się, nie istnieje nawet najdrobniejsza muszka, najmizerniejszy robaczek, a jednak o uszy wędrowca obija się tu ryk potężny króla wszystkich zwierząt; wśród oaz i zarośli sięgają prawie wierzchołków drzew swoimi łbami wspaniałe żyrafy; opodal widać wyżłobione od stóp słoni i nosorożców szerokie ścieżki; a tuż niedaleko w wysychających bagnach i zapadniach wywracają się, jak wieprze, olbrzymie hipopotamy...
„Czarny ląd“ nieprzystępny jest dla cywilizacyi starego świata głównie z powodu mało albo wcale nierozwiniętych wybrzeży. Wskutek tego też Afryka znana jest wogóle mniej, niż Ameryka lub Australia, o których przez wieki całe ludzkość pojęcia nawet nie miała, podczas gdy północne naprzykład wybrzeża Afryki znane były już starożytnym. Brakowało im atoli zarówno środków, jak i odwagi, by zapuścić się w głąb tego tajemniczego kontynentu, gdzie tyle niebezpieczeństw czyha na przybysza niemal na każdym kroku. Wiadomości o tem, jakoby starożytni opłynęli Afrykę, są bądź czczym wymysłem, bądź legendą, zupełnie do wiary nie podobną. Taką też legendą jest naprzykład wzmianka w „Księdze Królów“[1], jakoby za czasów indyjskiego władcy Jozafata przedsiębrano podróże morskie od zatoki Arabskiej do przylądka południowego i dalej do Hiszpanii. Nie stwierdzoną jest również wzmianka Herodota, że Kartagińczycy, wysłani przez króla egipskiego Necho w r. 610 przed Chrystusem, tą samą drogą okrążyli czarny kontynent. Potwierdzenia tych wiadomości do dziś nie mamy, a zarówno podania o następnych podróżach Kartagińczyka Hanno w r. 500 przed Chr. i Eudoxos’a z Gadesu pozostają w dziedzinie podań.
- ↑ 1. Rozdz. 22.