Była to wielce osobliwa figura. Ubranie jego składało się jedynie ze skórzanego fartucha na biodrach, a czarną swą lśniącą skórę smarował od stóp do głów jakimś tłuszczem. Chroniło go to, co prawda, przed owadami, ale, niestety, tak przykra woń zalatywała od niego, że starałem się obcować z nim nie bliżej nad dwadzieścia kroków. Ciekawą też osobliwość przedstawiała jego fryzura, smarowana starannie gumą akacyową, dzięki czemu włosy zbiły mu się w dwie gęste warstwice, podobne do trzewików, ułożonych na głowie podeszwami do siebie, a końcami rozchylonych ku przodowi. Wśród tych zbitych włosów przechowywał Kwimbo cenne swoje drobiazgi. Wskutek przyozdabiania od dzieciństwa konch usznych ciężarkami, miał uszy tak wiekie, że można je było porównać co do wielkości z uszyma Nowofundlandczyka. Obecnie, aby im nadać praktyczną wartość, zwijał je zawsze co rana w trąbki, w których chował dwie tabakierki. Oprócz tego w obydwa skrzydła nosowe miał wprawione grube mosiężne kółka, naokoło zaś szyi przewiesił wykrojony i zszyty ze starych podeszew rzemień, na którym wisiały dwa dzwonki, jakie się uwiązuje w górskich okolicach krowom. Najprawdopodobniej skradł je, służąc kiedyś na farmie.
Na koniu siedział zupełnie tak, jak małpa na katarynce, obnoszona po podwórzach przez rozmaitych spekulantów. Chcąc mówić do mnie, otwierał naoścież potężne usta z czerwonemi dziąsłami i dwurzędem silnych zębów i wyglądał wówczas, jak jakiś bardzo osobliwy okaz zoologiczny, — ale z jakiej rodziny i klasy, trudno byłoby określić w pierwszej chwili nawet zawołanemu przyrodnikowi.
Osobnik ten był uzbrojony w potężną maczugę, zrobioną z czarnego drzewa, w zakrzywiony nóż i oszczep do rzucania. Czy umiał posługiwać się tą okropną bronią, nie zdołałem na razie przekonać się naocznie.
Ponieważ trudno mi było wystarać się dla niego
Strona:Karol May - W Kordylierach.djvu/418
Ta strona została skorygowana.
— 376 —