Strona:Karol May - W Kordylierach.djvu/513

Ta strona została skorygowana.
—   471   —

Mądry oficer nie byłby uwierzył tak na słowo pierwszemu-lepszemu, a w najgorszym razie nie udałby się za nieznajomym człowiekiem z całym swym oddziałem.Musimy coprędzej załatwić się z nimi... Konie niech zostaną tutaj. Rozmieścimy się tak, aby wziąć nieprzyjaciela w dwa ognie. Pan — zwrócił się do mnie, — jako ranny, zechcesz pozostać tutaj na straży przy jeńcach.
Zaoponowałem przeciw temu, ale nic nie pomogło, i musiałem zostać tu sam jeden. Reszta pomknęła w las.
Jeńcy, patrząc na to wszystko, zrozumieli — rzecz prosta — co się dzieje; wiedzieli też, jaka jest moja rola w całej tej akcyi. Żaden jednak nie chciał, czy nie śmiał wdawać się ze mną w rozmowę.
Po upływie niecałego kwadransa usłyszałem silną salwę, która natychmiast się powtórzyła. A więc atak się rozpoczął. Aczkolwiek byłem pewny zwycięstwa po stronie Boerów, ogarnął mię jakiś niewytłómaczony niepokój, i to ze względu na Kwimba. Ludzie, którym dowodził oficer angielski, byli to Hotentoci, należący do pułku strzelców konnych; ich najmniej obawiać się należało. Ale Kwimbo mógł swój ryzykowny krok łatwo przypłacić życiem, — bo nużby nieprzyjaciel, spostrzegłszy jego zdradę, zemścił się na fałszywym przewodniku w ostatniej chwili!
Troska ta jednak moja nie trwała długo, bo pierwszym, który do mnie wrócił, był właśnie Kwimbo. Przybiegł zziajany, jak chart, i począł wołać jeszcze z daleka:
— Och, mynheer! Kwimbo się bala o mynheer. Ale Uys powiedziala, gdzie mynheer jest, i Kwimbo zaraz lecieć tu!
— Jakże tam poszło?
— Och, bardzo dobrze. Hotentoty wszystkie precz...na tamten świat. Jak Boer strzelić, Kwimbo zaraz uciekla w bok, bo nieprzyjaciel mogla zakluć Kwimbo.No, a teraz mów, mynheer, czy Kwimbo głupi, czy mądry?