Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.1.djvu/103

Ta strona została przepisana.

noc i dziś wogóle ciemno nie będzie, bo należy się spodziewać pięknego światła gwiazd, a także woda świeci. Moglibyśmy płynąć przez całą noc.
— Tego żaden ostrożny i doświadczony reis nie uczyni...
— I owszem. Ja sam to już przeżyłem. Żeglowaliśmy często przy blasku księżyca, albo przy świetle gwiazd przez całe noce. jeśli chciałeś zatrzymywać się w Gizeh, to nie trzeba było wogóle zaczynać dzisiaj podróży, zresztą wiesz chyba o tem, że każdy rozumny reis kieruje się życzeniami podróżnych.
— Pod tym względem niema żadnego przepisu. Jestem panem tej Dahabieh i postępuję wyłącznie wedle własnego upodobania.
— W takim razie przygotuj się na to, że twoją niegrzeczność podam do publicznej wiadomości, a potem nie pojedzie z tobą nikt z Franków, którzy są najlepszymi podróżnymi i najlepiej płacą za wszystko!
— Niech nie jeżdżą! Na nic ich nie potrzebuję.
Odwrócił się i odszedł i na tem skończyła się cała sprawa. To wczesne przybicie do lądu w Gizeh musiało mieć swój specyalny powód i było może w związku z planami Abd el Baraka, a zatem i z obecnością trzeciego ducha na statku. Miało stać się coś, czego nie chciano odwlekać i czego miano dokonać w pobliżu Kairu. Ale co to być mogło? Czy zemsta? Czy chcieli uprowadzić murzynów? A może tylko zamierzali wydrzeć mi podpisy Abd el Baraka? Prawdopodobnie słuszne były wszystkie domysły razem, gdyż wszystkie te sprawy były ze sobą w ścisłym związku.
Co się tyczy Gizeh, jest to miejscowość, w której wysiadają ze statków podróżni, chcący oglądnąć piramidy, leżące w odległości ośmiu kilometrów od Kairu. Podczas wylewu wynosi ta odległość dwa razy tyle, gdyż trzeba wtedy ogromne obszary wodne wałami ziemnymi obchodzić. Miejscowość ta posiada żelazny obrotowy most przez Nil. Naprzeciwko wyspy Koda leży ogród haremowy i park selamliku. Oprócz tego,