Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.1.djvu/132

Ta strona została przepisana.

nie, a jednak nieźle odgadłeś. Nazywam się Achmed Abd el Inzaf.
To znaczy: Achmed, sługa sprawiedliwości. Czy on zawsze nosił to miano, czy też otrzymał je dzięki obecnemu zawodowi? Powiedziałem mu swoje nazwisko, a on mi oświadczył:
— Jestem także reisem i ty powinieneś przesiąść się na mój statek.
Nie mogłem nie spojrzeć nań z niedowierzaniem. Ten człowiek miałby być kapitanem jakiejś tam Dahabieh, przewożącej z górnego Nilu kauczuk i liście Senesu? Chyba nie.
— Nie wierzysz? — zapytał. — W takim razie powiem ci, że noszę tytuł reis effendina[1], który tylko mnie jednemu przysługuje.
— Kapitan wicekróla? W tem jest coś szczególnego!
— Zapewne. To coś związane jest bardzo ściśle z książką, którą mam zamiar napisać. Ja ci to wytłómaczę. Handel niewolnikami jest zabroniony, a mimoto uprawia się go wciąż jeszcze. Nie domyślisz się, ile ludzi ginie rocznie z tego powodu.

— Czy ja to wiem, zaraz ci wyjaśnię. Mówmy tylko o Egipcie, gdzie handel niewolnikami zniesiono. Z nad górnego Nilu przewozi się 40.000 niewolników przez Morze Czerwone. Z tego idzie 16.000 do innych okolic, a 24.000 do Egiptu. Do tego należy dodać 46.000 ludzi, których się przewozi Nilem i drogami lądowemi do Nubii i do Egiptu. Kraj ten otrzymuje zatem przez cztery porty i czternastu drogami lądowemi rocznie 70.000 niewolników. Do tego należy dodać, że na jednego niewolnika przypada przynajmniej czterech zabitych podczas obławy, lub ginących podczas transportu. Z tego rachunku wynika, że krainy Sudanu tracą dla samego Egiptu rokrocznie po 350.000 ludzi. Czy mam ci mówić także o niewolnictwie w innych krajach?

  1. Kapitan naszego pana.