Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.1.djvu/16

Ta strona została przepisana.

z uśmiechem, ale żaden z nich nie próbował podejść ku nam, ażeby kompanjonowi dopomódz w powstaniu.
— Zarar onlarinwar? Czyś pan się nie zranił? 3 zapytałem, biorąc mu z ręki szyjkę od flaszki i ocierając go chustką.
— Azalarim dżimle kyrnysz! wszystkie kości mam połamane! — odpowiedział, leżąc wciąż na grzbiecie z podniesionemi w górę nogami i rękami.
— Nie przypuszczam jednak — pocieszałem go. — Gdybyś pan miał nawet co uszkodzonego, nie mógłbyś długo pozostawać w tak trudnej pozycyi. Spróbuj pan powstać.
Ująłem go za ręce i usiłowałem podnieść, ciągnąłem z całych sił, ale napróżno. Wtem nadszedł czarny młodzieniec, zapewnie zufraczi[1] z miską w ręku, napełnioną węglami, prawdopodobnie do zapalania fajek. Chłopiec miał minę gotowego na wszelkie figle urwisa. Uchwycił szczypcami rozżarzony węgiel z miski i podsunął Turkowi pod nos tak blizko, że aż wąs mu zaskwirczał. W jednej chwili zerwał się grubas z ziemi i wymierzył czarnemu figlarzowi taki bakszysz poza uszy, że chłopiec upuścił miskę i z wrzaskiem wybiegł na ulicę.
— Sakalin, byjykim gizel! mój wąs, mój piękny wąs! — krzyczał grubas gniewnie, głaszcząc się po uszkodzonej ozdobie twarzy. — Co za śmiałość takiego czarnego bydlaka porywać się na moje wąsy!... Niech go Allah na samem dnie piekła upraży!...

Teraz dopiero mogłem się przypatrzeć dokładnie rozsrożonemu Turkowi. Nie był wysoki, ale tuszę za to miał potężną. Twarz jego nazbyt czerwona, nie dowodziła zdrowia, ale miała w sobie wyraz uczciwości i chociaż oczy iskrzyły się jeszcze gniewem, widać było, że w innych warunkach umiały patrzeć przychylniej. Był w wieku najwyżej lat trzydziestu pięciu. Ubraniem nie różnił się odemnie: miał na sobie szerokie tureckie

  1. Kelner.