Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.1.djvu/168

Ta strona została przepisana.

— Mam jeść, wolno mi jeść, nawet każą mi jeść! O Mahomecie, o wy wszyscy kalifowie. To mi to lekarstwo, przeciw któremu nie może mieć nic ani serce, ani też rozum.
— To dla ciebie jedyne lekarstwo, należy go tylko używać w sposób właściwy.
— W jaki sposób?
— Skoro uczujesz wielką próżnię w żołądku skłonisz się siedm razy w kierunku Mekki, a potem będziesz jadł tyle i dopóty, dopóki nie zniknie uczucie próżni.
— A co? Co mam jeść?
— Wszystko, co ci smakuje. Gdy uczujesz polepszenie powstaniesz i skłonisz się dziewięć razy w stronę Mekki i to tak nizko, żebyś głową dotknął się ziemi,
— A czy zdołam tego dokonać?
— Musisz!
— A jeśli nie potrafię?
— Musisz potrafić, bo inaczej nic ci nie pomoże ten środek, jaki zalecam. Weź ręce do pomocy, a gdy się zeprzesz na ziemię, to i głowę dociągniesz. Spróbuj to zaraz!
Podniósł się posłusznie i spróbował. Był to widok cudowny, kiedy stał na rękach i na nogach i starał się głową dotknąć dywanu. Jeszcze dziwniejsze było to, że w czasie tej gimnastyki zachował najzupełniejszą po ponownie, co mu się już tym razem udało.
— Pójdzie, pójdzie! — zawołał z radością. — Ale będę to musiał robić skrycie, bo, gdyby mię ktoś podpatrzył, straciłbym sławę mojej godności. Cóż więcej czynić mi zalecasz?
— Być dobrym z wdzięczności.
— Wobec kogo?
— Po drodze tutaj widziałem tylu chorych na oczy;