Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.1.djvu/220

Ta strona została przepisana.

Tylko sam Allah jest wieczny, a duchowi ludzkiemu pozwolił jedynie brać udział w swej nieskończoności.
Odwrócił się, lecz jakby tknięty jakąś nagłą myślą, powtórnie utkwił we mnie swoje bystre oczy, przystąpił bliżej i rzekł:
— Cóż to za twarz! Co to za rysy i oczy! Jakie myśli mieszkają pod tem czołem! Chciałbym je zgłębić, a potem spojrzeć w twoją przyszłość. A może ty nie wierzysz, że Allah pozwala niekiedy śmiertelnikowi widzieć jasno przyszłość?
Na pytanie to, do mnie zwrócone, odrzekłem:
— Bóg jeden wie, co się w przyszłości stanie.
— Tak, ale może on także wypadki przyszłe odsłonić przed oczyma którego ze swoich wiernych. Nie mogę się oprzeć pociągającemu wyrazowi twej twarzy; wpływa na mnie w podobny sposób, jak słońce na słonecznik. Podaj mi rękę! Zobaczymy, czy w liniach jej odnajdę potwierdzenie tego, co czytam w twarzy.
A zatem miałem przed sobą chiromantę. Trudno uwierzyć w taki humbug, jak chiromancya, a jednak ten czcigodny patryarcha nie wyglądał bynajmniej na oszusta i szarlatana. Co miałem czynić? Czy zmartwić go albo nawet obrazić odmową? Uprzedził moje postanowienie i chwyciwszy mnie za rękę, zbliżył mą dłoń do oczu. Rzucił okiem na linie i po chwili powiedział:
— Ta ręka potwierdza wszystko, co twarz powiedziała. Przyszłość twoja leży przede mną otworem, jako dom, do którego wchodzę, by się przypatrzyć komnatom. Czy wątpisz jeszcze?
— Tak.
— W takim razie opowiem ci kilka wypadków przeszłości i nieco z teraźniejszości, ażebyś potem nie wątpił w to, co ci odkryję z przyszłości. Nosisz szaty wiernego i mówisz językiem muzułmanów, nie jesteś jednak wyznawcą proroka, lecz chrześcijaninem.
Skinąłem twierdząco głową a on mówił dalej:
— Widzę statek z wielu żaglami. Reis jego jest mieczem sprawiedliwości, a ty jesteś jego przyjacielem.