coraz dalej i dalej, aż znowu dostaliśmy się do groty na tyle wysokiej, żeśmy się mogli wyprostować. Były i tu głębokie w ziemi szczeliny, rozgałęziające się w rozmaitych kierunkach. Dotychczas widziałem tylko pył i odłamki mumii, tu zaś zobaczyłem po raz pierwszy zupełnie cało zachowane zwłoki. Był to trup krokodyla długości około ośmiu łokci.
Przeszliśmy przez niego i weszliśmy znowu w otwór, który był wylotem chodnika, wiodącego do obszernej sali. Tu znalazłem to, czego szukałem. Mumie nie były w całości zachowane, były to przeważnie same ułamki, którymi możnaby zapełnić kilka wagonów kolejowych. Widziałem i całe ciała, ale bez rąk i nóg, połowy korpusów, całe i porozbijane członki nietylko krokodyli, lecz także i innych zwierząt a nawet ludzi. Nie ulega wątpliwości, że tutaj właśnie odbywano formalne targi na ten towar.
Przeszukałem te szczątki, lecz nie znalazłem nic wartościowego; nie robiłem też żadnych zakupów, bo taka mumia byłaby mi w podróży prawdziwą zawadą. Zresztą grzebanie w tych resztkach nie było rzeczą przyjemną z powodu całych chmur pyłu mumiowego, które się tutaj unosiły, okropnego gorąca i nieznośnego zaduchu.
Ściany tej sali. podobnie jak wszystkich innych, były pokryte jakąś czarną lepką powłoką, z pod której prześwietlała tu i ówdzie połyskliwa skała krzemienia. Powłoka ta powstaje ze smoły mumiowej, nietężejącej nigdy z powodu gorąca i ona to rozsiewa ową woń przejmującą.
Kiedym grzebał w gruzach, przypatrywał mi się z boku przewodnik. Zapytałem go, czy to już wszystko, co można w grocie zobaczyć. Odpowiedział twierdząco.
— To być nie może — odrzekłem. W komorach i grotach, których mi nie pokazałeś, jest mumii daleko więcej, niż tutaj. Chociaż jaskini tej nie zbadano jeszcze dokładnie, obliczono, że znajduje się tutaj kilkaset tysięcy mumii.
Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.1.djvu/228
Ta strona została przepisana.