Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.1.djvu/229

Ta strona została przepisana.

— Powiadomiono cię fałszywie.
— O nie! Byli to ludzie, których sprawozdaniom można zaufać. Mumie ludzkie były uporządkowane wedle trumien, które leżały w krzyż jedna na drugiej. O mumiach krokodyli zaś wiem, że były między niemi nawet dziesięciometrowe. Mniejsze, wynoszące po pół metra i mniej, leżały w tobołkach, liczących po dwadzieścia lub piętnaście sztuk; powiązane były gałęziami: lub liśćmi palmowymi. W podobne toboły składano także jaja krokodyle, węże najrozmaitszej wielkości, żaby, jaszczurki, jaskółki i różne inne ptaki. Muszą tu być wielkie sale, od góry aż do dołu zapchane mumiami tak, że ledwie można znaleźć przejście między niemi. Gdzież są te sale i gdzie to ogromne mnóstwo trupów?
Na to przystąpił do mnie, położył mi rękę na ramieniu i zapytał:
— Chcesz kupić mumię?
— Nie.
— Po cóż więc wchodzisz do tej jaskini?
— Z czysto ludzkiej ciekawości.
— Pytasz więc o wszystko, chociaż ofiarowałeś mi tylko trzydzieści piastrów i żądasz za to odsłonięcia wszystkich tajemnic. Co cię obchodzi ta jaskinia i mumie, mające się tu jeszcze, twojem zdaniem, znajdować. Jesteś Frankiem i nie masz powodu mnie zdradzić, więc nie gniewam się za twoją oszczędność, a nawet coś ci powiem. Mnie nie potrzeba twoich trzydziestu piastrów, gdyż jestem bogatszy, niż sądzisz. Święty fakir rozmawiał z tobą przyjaźnie i pozwolił ci spojrzeć w przyszłość, czego dla nikogo nigdy nie czynił. Musisz więc być człowiekiem, którego Allah miłuje i dlatego będziesz miał paniątkę z jaskini. Zaczekaj tu małą chwilę, wrócę niebawem,
Zniknął z pochodnią w jakimś otworze, a mnie zostawił samego. Pochodnia wypaliła mi się do końca, więc zapaliłem nową. Usiadłem na jakiejś mumii, pozbawionej głowy i nóg i rozmaite myśli zajęły mię w tej chwili samotności. Sam jeden żyjący wśród tylu,