Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.1.djvu/230

Ta strona została przepisana.

odłamów trupów, głęboko we wnętrzu ziemi! Kim był ten człowiek, na którego ciele teraz siedziałem? On żył kiedyś, kochał, miał nadzieje i cierpiał. Może stał kiedyś przy boku faraona... teraz po czterech tysiącach lat służył Europejczykowi za stołek.
Czas płynął wolno, minuta po minucie, a przewodnik nie wracał. Czyżby mnie oszukał, udając przychylnego? Czy chciał się może w ten sposób zemścić na mnie za moją oszczędność i zostawił mnie tutaj, ażebym, nie znając drogi, nędznie zginął? Ktoś inny byłby w tym wypadku może zwątpił o sobie, ja jednak miałem jeszcze całą pochodnię i spodziewałem się, że w wydzielinach nietoperzy odnajdę ślady moich nóg i przy ich pomocy zdołam się wydostać na wolne powietrze. Ta myśl mnie uspokoiła. Nieufność moja nie była uzasadniona, gdyż wkrótce dziura, w której przewodnik zniknął, zajaśniała światłem i ukazał się przewodnik, trzymając w jednej ręce pochodnię, a w drugiej małą paczkę, owiniętą w najdelikatniejszą tkaninę mumiową. Wsunął mi ją w rękę i rzekł:
— Oto pamiątka, którą ci przyniosłem. To tylko mała część mumii, lecz przypomni ci mnie tak samo, jak gdybym cię całym trupem obdarzył.
— A więc ty mi tego nie sprzedajesz, tylko dajesz bezpłatnie? — spytałem.
— Tak, robię ci z tego podarunek.
— Czy wolno mi wiedzieć, dlaczego? Bo chyba nie tylko dlatego, że święty fakir rozmawiał ze mną uprzejmie.
— Nie. Powód leży w tem, żeś mi się spodobał. Słyszałem po drodze, co mówili o tobie dwaj parobcy, idący za mną. To, co usłyszałem, przekonało mnie, że świadomie nie dałeś mi tyle, ile żądałem, bo się znasz na tych sprawach. Weź sobie śmiało tę pamiątkę do domu; ja nie wyrządzam sobie tem żadnej szkody. Ażebyś wiedział, co to jest, dodałem do tego zawiniątka kartkę z wyjaśnieniami, gdyż hieroglify, odnoszące się do tej mumii, zostały już odczytane.