Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.1.djvu/248

Ta strona została przepisana.

Czynił mi wyrzuty, że go przed tobą zdradziłem, sam jednak jesteś Świadkiem, że od początku twierdziłem, że to jest muzabir. Jestem najchytrzejszym człowiekiem mojego szczepu i mam oczy, przenikające skały i góry. Nikt mnie oszukać nie zdoła i umiem ludzi rozróżniać. Gdzie ten złoczyńca. który cię chce zamordować?
— Zniknął.
— A zatem uciekł! Ujrzawszy ciebie przeczuł zaraz, że ja także nadejdę i popędził z rozpaczy. Dlaczego pozwoliłeś mu umknąć? Gdybym mógł był przypuszczać, że się tak źle spiszesz, sam byłbym za nim pognał, a ciebie byłbym zostawił na dworze. Mnieby się on z pewnością nie wyśliznął, bo sam mój widok powaliłby go na ziemię.
Drugi i trzeci starzec cofnęli się w kąt, nie chcąc się mieszać do tej całej sprawy. Tylko gospodarz stał obok nas, słuchał z zuchwałą miną wywodów pyszałka i rzekł:
— Co ty tu gadasz? Czy mam pytać się ciebie, kogo mi wolno w domu przyjmować?
— To nie — odpowiedziałem za Selima, — lecz to wielka różnica, czy przyjmujesz pod swój dach uczciwego człowieka, czy też mordercę. W tym drugim wypadku grozi ci wielkie niebezpieczeństwo.
— Zachowaj te uwagi dla siebie, ja ich nie potrzebuję. Wtargnąłeś bez pozwolenia na mój dziedziniec i jeśli się w tej chwili nie oddalisz, wyrzucę cię za drzwi. Psów chrześcijańskich nie znoszę w swoim domu!
Ze względu na jego wiek byłbym to może przyjął spokojnie, lecz ton, którym mówił, był tak bezczelny, że postanowiłem nie oszczędzić mu nauczki, choćby dlatego, aby kuglarz nie sądził, że się jego towarzyszów przestraszyłem. To też odpowiedziałem:
— Z tobą nie mam nic do czynienia. Powinieneś jednak wiedzieć, że kto przyjmuje u siebie lokatora, musi się także pogodzić z tem, że do niego goście będą przychodzili. Pomyliłeś się zaś grubo sądząc, że