Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.1.djvu/257

Ta strona została przepisana.

— W takim razie musiałby być wszechwiedzącym, a takim nie jest nikt, oprócz Allaha.
— O tym jednak człowieku możnaby myśleć, że istotnie jest wszechwiedzącym. Wie wszystko, wszystko. Ma on nawet zamkniętego we flaszce ducha, który życie daje i może martwych ożywiać. Chodź, zaprowadzę cię do drzwi jego mieszkania, spodziewam się jednak, że zdobędziesz się wobec niego na cześć, jaka mu się należy i jakiej żądać może!
Usłyszałem odgłos oddalających się kroków, poczem gospodarz oznajmił mi przybysza i cofnął się zaraz po jego wejściu. Ben Wazak skrzyżował ręce na piersiach, skłonił się nizko, zostawił pantofle przy drzwiach, a potem zbliżył się i wyrzekł powitalne słowa:
— Niech będzie błogosławion twój ranek jako wschód słońca, effendi!
— A twój jako trawa, gdy w nocy rosą się nakarmi — odpowiedziałem. — Usiądź po prawej stronie, gdyż jesteś mi gościem bardzo mile widzianym.
— O pozwól mi raczej usiąść naprzeciw siebie! Jestem człowiekiem zbyt nikczemnym, ażebym mógł siedzieć po twej prawej stronie, a przytem chciałbym mieć całe twe oblicze przed sobą.
— Jak chcesz. Możesz tak się zachować, jak gdyby pokój ten był twojem własnem mieszkaniem.
Usiadł więc naprzeciwko mnie i nastąpiła chwila milczenia. Zwyczaj bowiem nakazuje, aby ten, kto przychodzi z prośbą, milczał przez jakiś czas, zanim swą prośbę przedłoży. Służący przyniósł kawę i fajki. Pokrzepiliśmy się, nie mówiąc nic do siebie, i wypaliliśmy fajki, a kiedy je napełniono i zapalono ponownie, Ben Wazak tak się odezwał:
— Effendi, ramię twoje silne, a wzrok twój przenika to, co ukryte. Więcej zdołasz dokonać, niż inni ludzie i dlatego przychodzę do ciebie, by ulżyć sercu memu i przedłożyć ci największe życzenie duszy mojej.
— Jeśli tylko zdołam ci się przysłużyć, uczynię