Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.1.djvu/30

Ta strona została przepisana.

niegdzie od starości. Trawników jednak ani kwiatów nie było, tylko jedna dzicz wszelakich chwastów i roŚślin jadowitych; był to ogród wschodni w całem tego słowa znaczeniu.
— Pokazuję to panu, ażebyś się zoryentował — rzekł Nassyr. — Teraz zobaczysz pan pokoje.
Wróciliśmy na dziedziniec. Stał tam Selim i oczekiwał nas na tem samem miejscu, a kiedy przechodziliśmy, wykonał tak karkołomny ukłon, żem się przestraszył, czy sobie przypadkiem z bioder zbyt wysmukłej kibici nie wykręcił. Potem ruszył za nami krokiem pełnym godności i otworzył nam pierwsze drzwi parteru, przyczem znowu tak się ukłonił, że nosem dotknął prawie ziemi.
Weszliśmy do przedpokoju, wyłożonego rogożą z liści palmowych. Ściany i powała były bielone. Stąd weszliśmy do drugiej większej komnaty, używanej prawdopodobnie do przyjęć. Dokoła leżały czerwone aksamitne poduszki, a dywan smyrneński pokrywał całą podłogę. Na ścianach znajdowały się sentencye z koranu, malowane złotem na tle niebieskiem. Następny pokój przeznaczony był na sypialnię. Ze środka powały zwisała barwna szklanna lampka. W jednym kącie leżał drogocenny dywan modlitewny, a w drugim stała umywalnia, składająca się, jak później zauważyłem, z prawdziwych chińskich naczyń porcelanowych. Naprzeciwko stało łóżko, wyłożone kilkoma wysokiemi i miękkiemi poduszkami, na których leżały kołdry, okryte jedwabiem.
Dostaliśmy się do małego pokoju, którego urządzenie zdradzało, że był kancelaryą pana domu. Na jednej ścianie wisiał zbiór fajek, we wnęku stały nargile i miedziane naczynia na tytoń, a w niszy znajdowała się szafa z książkami. Tu i ówdzie leżały książki także na półkach. Zauważyłem dwa pisane korany i trochę innych książek nabożnych. Właściciel musiał być bardzo uczonym i wierzącym muzułmaninem.
Następne drzwi wiodły do dalszych komnat, nie otworzyliśmy ich jednak, a Murad Nassyr powiedział: