Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.1.djvu/313

Ta strona została przepisana.

nóż i pistolety i szedł obok Selima dumny, jak król. Chciałem mu jeszcze kupić ubranie, oczywiście tanie, ale na to był czas do jutra. I moje także było zniszczone bardzo, gdyż wiele ucierpiało podczas przeprawy w podziemiu. Oba te zakupna odłożyłem na dzień następny.
Kiedyśmy do pałacu wrócili, zaprowadziłem Ben Nila do koniuszego i poprosiłem, aby go przyjął w gościnę. Gdy w krótkich słowach opowiedziałem, co się stało, przyniesiono czemprędzej taką masę potraw, że więcej niż dwadzieścia osób mogłoby się tem posilić. Zwłaszcza Ben Nil okazywał po pięciodniowym przymusowym głodzie niezwykłą sprawność swych szczęk ale i ja także na brak apetytu nie potrzebowałem się skarżyć. W czasie tej uczty przybył marszałek i już wchodząc zawołał:
— Effendi, czy pojmujesz nareszcie, co znaczy zaćmienie księżyca? Nazajutrz po niem ja znalazłem się w niebezpieczeństwie a dzisiaj wasze życie na cienkim włosku wisiało.
— Zapominasz, że twoje niebezpieczeństwo wielką nam korzyść przyniosło — odparłem. — Gdyby nie ono, kto wie, czy dotąd nie siedzielibyśmy jeszcze w studni.
— To być może. W każdym razie jednak jestem zdania, że złoczyńcy muszą być ukarani.
— Ja także.
— Słyszałem, że zamierzasz udać się do Moabdah, by pochwycić fakira i dlatego wydałem rozkaz, aby żołnierze przygotowali i obsadzili łódź. Ja sam pojadę chwytać tego mordercę.
— Zaprotestowałem przeciwko temu całkiem stanowczo.
— Dlaczego nie chcesz, abym ja sam tą sprawą się zajął? Przecież jesteś naszym gościem, wszyscy ciebie lubimy i mamy obowiązek dbać o twoje bezpieczeństwo. Pozatem cała ta sprawa obchodzi baszę, ponieważ zaś go niema, więc ja jako jego marszałek chcę go zastąpić.