i starem konopnem płótnem; to kantory i sklepy arabskich handlarzy, którzy produkty Sudanu wymieniają tu na europejskie towary.
Wspomniana droga pustynna kończy się pod Abu Hammed nad Nilem. Niegdyś zapomniano o niej zupełnie i dopiero Mehemed Ali polecił małemu wodzowi Ababdejów odnaleźć ją znowu, a wódz rozwiązał to trudne zadanie bez kompasu i innych instrumentów. W nagrodę za to zamianowany został on i jego potomkowie szechami tego pustynnego pasa. Syn jego, Hammed Kalifa, bawił się już w absolutnego władcę pustyni i karawan. Od każdego wielbłąda pobierał niewielkie cło, a za to ręczył za bezpieczeństwo życia i mienia podróżnych. Wskutek tej gwarancyi jeżdżono przez Atmur śmielej, aniżeli przez inne pustynne szlaki, chociaż i tu zdarzały się rozboje.
Mój gruby Turek, Murad Nassyr, przybył wreszcie do Sijut i zabrał mnie, Ben Nila i Selima na statek. Kiedy mu opowiedziałem o wszystkiem, co nam się w ostatnich dniach zdarzyło, nie chciał zrazu wierzyć, żeby nienawiść Abd el Baraka doszła do takich granic. Nie ukrywał jednak radości, że wyszedłem cało ze wszystkich tych niebezpieczeństw. Mniej był zadowolony ze znajomości mojej z reisem effendiną i odnośną wiadomość przyjął z widoczną niechęcią.
Droga z Sijut do Korosko nie była nudna, owszem, przyniosła mi dosyć dużo spostrzeżeń i wiadomości. Całemi godzinami wysiadywałem z Muradem Nassyrem pod dachem namiotu, a kiedy był w dobrym humorze, musiałem mu opowiadać o tem, co przeżyłem. Z ogromnem zainteresowaniem słuchał wszystkich szczegółów i wogóle zauważyłem, że chciał moją przeszłość poznać jak najdokładniej. Nieraz widziałem, że z uwagą wodził za mną wzrokiem, jakgdyby mi chciał jakich ważnych wiadomości udzielić, milczał jednak i nie byłem w stanie odgadnąć, jakie zamiary względem mnie żywi.
Jego siostrę widywałem codziennie, oczywiście głę-
Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.1.djvu/319
Ta strona została przepisana.