Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.1.djvu/322

Ta strona została przepisana.

posiadam. I jeszcze coś ci pokażę, ale o tem, co teraz zobaczysz, nikomu słowa jednego nie powiedz. Chodź?
Czułem, że nadeszła chwila decydująca. Było widoczne, że mię chciał pozyskać, ale w jakim celu, tego na razie odgadnąć nie mogłem. Udaliśmy się przez dziedziniec do pokojów zamieszkałych przez siostrę Murada i jej służebnice. Zapukał, a kiedy mu służąca otworzyła, powiedział kilka słów cichych i wpuszczono nas do środka. Tam wskazał mi na jedne drzwi i rzek?:
— Wejdź, a ja tutaj na ciebie zaczekam.
Odsunąłem rogożową zasłonę i wszedłem. To co ujrzałem, wprawiło mnie w niemałe zdumienie. Na kilku ułożonych na sobie dywanach leżała młoda dziewczyna, lat może siedmnastu. Na poduszce ozdobnej oparła rękę, a na niej złożyła głowę. Miała na sobie szerokie, sięgające aż do kostek, spodnie kobiece, nagie stopy tkwiły w aksamitnych pantofelkach. Górną część ciała okrywał rodzaj bluzki z czerwonej i bogato złotem haftowanej materyi. Prócz tego spływało z jej raj! mion wierzchnie okrycie, uszyte z lekkiej, przeźroczystej tkaniny. Włosy, w których iskrzyły się perły i złote monety, splecione były w długie warkocze. Brwi i rzęsy miała poczernione, a paznokcie zaróżowione henną.
Ale twarz... ta twarz! Ilekroć mówi się o wschodniej piękności, wyobrażamy sobie zawsze istotę wspaniałą swoim posępnym wyrazem twarzy, o rysach Kleopatry, Judyty, Szefaki, a tu...? Twarzyczka mała i jakby zgnieciona, czoło wązkie na dwa palce, nosek jak suszona śliwka, z tą tylko różnicą, że nie czarny, małe, wązkie usta, uszka jak u myszki, a oczka takie małe, takie wesołe i takie chytre, jak u wiewiórki. I to wszystko we wschodnim stroju. Patrzyła na mnie z niezasłoniętą twarzą, napoły zawstydzona, a napoły wyczekująca i nie rzekła ani słowa.
Mówiąc otwarcie, osłupiałem prawie. Takiej niespodzianki nie mogłem oczekiwać i dlatego zapytałem niezbyt mądrze:
— Kto ty jesteś?