Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.1.djvu/325

Ta strona została przepisana.

— Nie obdzierasz mnie, gdyż nie chcę ci odstąpić żadnej z moich żon, ale daję ci młodszą siostrę.
Biada mi! A to dostałem się w kleszcze! Czułem niemal, jak zaciągał je coraz silniej. Jak się uwolnić? Postępował wbrew wszelkim wschodnim zwyczajom i tradycyom. Wszystko jedno, czy to było z przyjaźni, czy z egoizmu. Odmowa z mojej strony była ogromną obelgą i zyskałaby mi w Muradzie śmiertelnego wroga. Skąd on wpadł na ten pomysł nieszczęsny. Czemuż swych sióstr razem ze wszystkiemi służebnicami sułtanowi na urodziny nie podarował? Teraz nie spuszczał mnie z oka, lecz patrzył mi w twarz nieustannie, by odgadnąć me myśli, wreszcie zapytał:
— Cóż ty o tem myślisz?
— Mojem zdaniem nie należy żartować z tak poważnych rzeczy.
— Z czegóż wnosisz, że ja żartuję? Mówię z tobą zupełnie seryo.
— Muradzie! Zapominasz, że jestem chrześcijaninem.
— Owszem wiem o tem dobrze; a że pomimoto z taką propozycyą występuję, to tym większym powinno być dla ciebie dowodem, że cię bardzo wysoko cenię. Ożenisz się z moją siostrą i nawet zmiany wiary od ciebie nie żądam.
— Ale ona musiałaby chrzest przyjąć,
— I to niepotrzebne. Przywołam kadego, ty powiesz do niej w jego obecności „bu benum“, on podpisze i będzie już po ślubie.
— Jako chrześcijanin nie mogę się na taki ślub zgodzić. Tylko ta może uchodzić za moją żonę, z którą kapłan ślubem mię połączy.
Już sądziłem, że mu się wymknąłem, kiedy powiedział:
— Więc niech ci z nią ślub dadzą.
— To niemożebne, gdyż twoja siostra nie jest chrześcijanką.
Pochylił głowę, podumał posępnie i potrząsnął