Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.1.djvu/326

Ta strona została przepisana.

głową z niechęcią. Byłem pewien, że cofnie teraz swoją propozycyę, ale przeliczyłem się najzupełniej. Turek podniósł nagle głowę, klasnął w ręce, jak gdyby pod wpływem nagłego postanowienia i zawołał:
— No to dobrze; niech zostanie chrześcijanką! Kobiety nie mają duszy, nie wejdą ani do nieba, ani do piekła, więc obojętne, czy wierzą w waszego Boga, czy Allaha, Chrystusa, czy Mahometa.
Ten poczciwiec czynił wszystko nie tylko nad swoje, lecz i nad moje siły. Nie żądałem niczego, a on skłaniał się do najcięższych ustępstw. Cóż miałem robić? Chętniebym był stąd uciekł, ale ponieważ to było niemożebne, trzeba było szukać innych środków ratunku. Już otworzyłem usta do wymówki, kiedy Murad zawołał:
— A więc powiedz mi szczerze, czy ci się Kumra podobała?
— Czy sądzisz, że mógłby ktoś twierdzić przeciwnie?
— Nie, bo ona jest koroną uroku i wzorem ziemskiej piękności. Pokazałem ci ją, by ci dać pojęcie o młodszej siostrze. Tamta spodoba ci się przynajmniej w tym stopniu, a ponieważ widzisz, że pod każdym względem robię ci ustępstwa, dasz teraz pewnie z radością swoje przyzwolenie. Oto moja ręka!
Wyciągnął do mnie rękę, ja jednak ociągałem się i odrzekłem:
— Nie tak nagle. Nad wielu rzeczami trzeba się jeszcze namyśleć.
— Nad czemże jeszcze? Zgodziłem się przecież na wszystkie twoje warunki.
— To prawda, ale nie pomówiliśmy jeszcze o wszystkiem. Czy twoje siostry mają ojca i matkę?
— Nie. Jestem jedynym ich panem i władcą i moim rozkazom muszą być posłuszne.
— W takim razie każ, aby tej, o której mówisz, udzielano nauki religii chrześcijańskiej. Po ukończonej nauce musi złożyć egzamin. Jeśli go nie zda, nie może