Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.1.djvu/327

Ta strona została przepisana.

być moją żoną. Z ostateczną decyzyą musimy się więc zatrzymać aż do wyniku egzaminu.
Na to zerwał się z gniewem, zaczął wymachiwać cybuchem i zawołał:
— W takim razie niechaj dyabeł będzie chrześcijaninem; ja nim nigdy nie będę. Jeśli wam tak trudno wejść w związki małżeńskie, o ile trudniej do nieba waszego się dostać. Ja jednak mój plan i tak przeprowadzę. Moja siostra to rozumna dziewczyna, rozumniejsza niemal odemnie. Szybko nauczy się waszej wiary i jestem pewny, że egzamin zda bardzo dobrze. Nie wątpię o tem ani chwilę i dlatego będę cię odtąd uważał za szwagra i wtajemniczę cię we wszystkie moje interesa.
Miały się zatem rozpocząć zwierzenia, których się naprawdę bałem. Minęły dalekie grzmoty, zato miał teraz spaść piorun. Przeczuwałem, co mi zaproponuje, wiedziałem z góry, co ja mu na to odpowiem i nie wątpiłem, że ta odpowiedź stanowczo mię z nim poróżni. Nie mogłem płynąć dalej pod fałszywą flagą. Musiałem się przyznać do barwy, nie wiele sobie jednak z tego robiłem, gdyż zerwanie z Muradem Nassyrem musiało i tak nastąpić prędzej czy później.
Usiadł znowu, szukał widocznie odpowiedniego wstępu, wreszcie zapytał:
— Czy wiesz, jakie przedsiębiorstwo przynosi największe zyski?
— Tak, Przedsiębiorstwo attara[1].
— O, ja znam inne, które opłaca się o wiele prędzej i lepiej. Aptekarz musi swoje towary kupować i płacić za nie nieraz dość znaczne sumy, w tem zaś przedsiębiorstwie, które ja mam na myśli, ma się towar za darmo.
— Czy masz na myśli kradzież albo rabunek?
— Używasz słów zbyt nieoględnych.

— Nie zdaje mi się. Zresztą przyznaję, że wymie-

  1. Aptekarz.