Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.1.djvu/362

Ta strona została przepisana.

ci się zapytać, czy można się zdać na ciebie i na twoją znajomość terenu.
— Zapytaj porucznika, czy nie prowadziłem go wyśmienicie. Znam tę pustynię tak dobrze, jak tutejszy przewodnik karawanowy.
— Czy znasz i pustynię Bajuda po drugiej stronie Nilu?
— Także.
— A czy znasz jej widjany?[1]
— Wszystkie. Wymienię ci wadi Mokattem, Uszer, Ammer, Abu Runi, Laban i Argu.
— A wielkie wadi na zachodzie pustyni?
— Masz na myśli wadi Melk?
— Tak. Przypuszczam, że rozbójnicy, jeśli ruszą drogą północną, tego właśnie wadi będą się trzymali. W pobliżu Abu Guzi dochodzi ono do Nilu. Czy sądzisz, że ci ludzie przejdą przez Nil tamtędy?
— Bezwarunkowo nie, gdyż Abu Guzi leży naprzeciwko Starej Dongoli, a tam okolica zbyt ożywiona i przez to niezbyt dla nich bezpieczna.
— A więc w którą stronę mogliby się zwrócić?
— Dalej na północ, wzdłuż Wadi el Gab, może aż do Tura i Moszo, gdzie trudno spotkać człowieka, a wyspa Argo ułatwia przeprawę na drugą stronę Nilu. Czy ci się to wydaje niemożliwe?
— Całkiem to samo, co teraz powiedziałeś, podałem porucznikowi poprzednio jako moje zapatrywanie. Obstaję przy niem, a rzuciłem ci pytanie tylko dla próby.
Z uśmiechem wielkiej pewności siebie i zadowolenia zapytał mnie znowu:
— I cóż, czy zdałem egzamin?
— Doskonale. Widzę, że tamte strony znasz. Główna rzecz jednak w tem, czy i tę okolicę, przez którą teraz właściwie mamy przechodzić, znasz równie dobrze.

— I owszem. Z Korosko przechodzi się przez

  1. Liczba mnoga od wadi = dolina.