Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.1.djvu/371

Ta strona została przepisana.

— A w jaki sposób napoisz swego wielbłąda, skoro ta studnia za wązka, a nie mamy żadnego naczynia?
— Napije się z tej skóry, której rogi podtrzymacie tak, aby w środku powstało zagłębienie.
Wszyscy trzej chwycili skórę w określony sposób, a ja wlałem w nią zawartość dwóch naszych worów. Potem zdjąłem pęta z wielbłąda, który się zerwał i wypił z wielką chciwością wszystko do ostatniej kropli. Wypróżnione wory napełniliśmy wodą świeżą, poczem nakryliśmy studnię i orzeźwieni usiedliśmy w cieniu skały.
Tymczasem słońce dosięgło widnokręgu, a wszyscy trzej Mahometanie uklękli, by odmówić wieczorną modlitwę. Należy wspomnieć, że i po drodze nie zapominali o przepisanych modlitwach, ale zawsze w oznaczonych porach zsiadali z wielbłądów, klękali i modlili się do Allaha. Spożyliśmy wieczerzę, złożoną z daktyli i suszonego mięsa, posililiśmy nasze wierzchowce prosem murzyńskiem i udaliśmy się na spoczynek. Oni trzej położyli się nad źródłem, ja zaś wszedłem na zachodnie wzgórze, aby mieć na oku okolicę i tam wybrałem sobie legowisko. Trzeba było czuwać, gdyż wcale nie było wykluczone, że łowcy niewolników zjawią się tutaj w nocy. Wkrótce usłyszałem chrapanie towarzyszy, a wreszcie i ja zmrużyłem powieki bez najmniejszej obawy, gdyż wiedziałem, że sen mam tak lekki, iż głośniejszy bieg wielbłąda zbudziłby mnie z pewnością.
Kiedy się przebudziłem, już dniało; wschód zaczął się zabarwiać, więc zbudziłem towarzyszy, żeby odmówili fagr. Słowo to oznacza zorzę poranną i dlatego tak samo się nazywa modlitwa, przeznaczona na porę, kiedy słońce wschodzi. Wstali, oddali Bogu pokłony, następnie zaglądnęliśmy do wody. Przez noc uzbierało się jej tyle, że można było napełnić znowu dwa wory, a wodę wczorajszą mogły wypić wielbłądy. Zjedliśmy zupę, przyrządzoną z mąki durrhy na zimnej wodzie. Najbiedniejszy żebrak europejski nie wziąłby do ust