Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.1.djvu/395

Ta strona została przepisana.

Wystrzelałem ich pistolety i strzelby, ażeby podczas transportu zapobiec jakiemu nieszczęściu i przy tej sposobności przekonałem się, że mieli naboje sporządzone z gwoździ i ołowianych siekańców. Byli to zatem strzelcy bardzo niebezpieczni i pozbawieni wszelkich uczuć ludzkich. Wielbłąd mój klęczał jeszcze spokojnie na tem samem miejscu, na którem z niego zsiadłem. Zaniosłem tam zabraną broń, związałem ją sznurem i zdobycz tę przymocowałem do siodła. Potem dosiadłem wielbłąda i popędziłem przed siebie, aby odszukać porucznika i Ben Nila. Nie wątpiłem, że wkrótce na nich natrafię, zwłaszcza, że ślady były wyraźne. Nie pomyliłem się, bo już po pięciu minutach jazdy, zobaczyłem w dali jeźdźców, stojących cicho obok wielbłądów, które się na ziemi pokładły.
Radość porucznika i Ben Nila była ogromna, a pierwszy z wymienionych zawołał:
— Chwała Allahowi, że przybywasz. Od chwili kiedy nas skrępowano aż dotąd, tyleśmy strachu przeżyli, jak jeszcze nigdy. Wyobraź sobie, jakeśmy się niepokoili o ciebie, wiedząc zwłaszcza, że i nasz los zależy od twego zwycięstwa.
— A więc pocieszcie się, bo wszystko poszło dobrze — odrzekłem. — Ale teraz na końcu przychodzi mi na myśl, że o czemś ważnem zapomniałem. Zanim was rozkrępuję, muszę wiedzieć, gdzie są pieniądze, które wam pewnie odebrano.
— Wszystko znajduje się na wielbłądzie Selima, klęczącym tam na ziemi. Strzelby wiszą na kuli u siodła, a reszta jest w torbie. Napastnicy chcieli się natychmiast łupem swoim podzielić, ale się pogodzić nie mogli i podział odłożyli na później.
— To dobrze, cieszy mnie, że nie postradaliście niczego. Przeciwnie mamy nawet łupy, mianowicie broń, jednego luźnego wielbłąda a niewątpliwie i przy nieżywych zwierzętach także się coś znajdzie. Spodziewam się, że te łotry, widząc, że się oddaliłem, wrócą po swoje rzeczy. Trzeba się zatem spieszyć, aby ich jeszcze uprzedzić,