Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.1.djvu/410

Ta strona została przepisana.

był naszym sprzymierzeńcem. Ten człowiek, miał już w Moabdah zginąć, ale ponieważ znajdował się z nim koniuszy baszy, musiałem czekać na inną lepszą sposobność. Selim dowiedział się zadużo, i jego więc także należało usunąć. To też zwabiłem obu do dawnej studni i byłem pewien tak samo, jak kuglarz, że jej już nie opuszczą. Ale widocznie szatan z nimi w przymierzu i pokazał im nieznane nam wyjście. Uszli, a ja musiałem uciekać czemprędzej, ażeby ujść ich zemsty, zwłaszcza że konsulowie tych psów cudzoziemskich są potężniejsi, aniżeli sam Kedyw. Dopiero w jakiś czas po tym wypadku, odważyłem się wyjść z ukrycia i wtedy dowiedziałem się, że giaur i Selim popłynęli sandałem „Et Tar“ w górę Nilu.
— To był mój statek, ja go nająłem.
— Nie wiedziałem o tem. Wogóle nie miałem pojęcia, że znajdujesz się już znowu w Egipcie. Wszak miałeś córkę swej matki przywieźć znacznie później.
— A ja nie przypuszczałem dotychczas, że ty należysz do Kadiriny. To też cieszyłem się, że temu giaurowi udało się uwolnić mnie od strachów.
— Istotnie, uwolnił cię, ale tem samem wdarł się w nasze tajemnice. Z jego przyczyny skonfiskowano naszą Dahabię. Jedno i drugie powinien przypłacić życiem, ale nam na nieszczęście umknął, Jeśli rozgłosi o tem, co się stało, możemy przygotować się na rzeczy bardzo niedobre. Za wszelką sumę musimy go usunąć. Nie spocznę, dopóki tego giaura własnemi rękami nie zaduszę.
— Ja mu tem samem zagroziłem, lecz on się ze mnie wyśmiał.
— Niech się śmieje do czasu, my go i tak dostaniemy; albo mnie, albo kuglarzowi wpadnie on w ręce niebawem. Muzabir ściga go Nilem, ja zaś kazałem dać sobie najszybszego wierzchowego wielbłąda, ażeby jechać do Abu Hammed. Tam zaczekam, aż mi go kuglarz w ręce napędzi.
— Mylisz się, bo przecież na moim sandale go