Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.1.djvu/432

Ta strona została przepisana.

— Nie bój się! Będziesz pił, ile zechcesz i wielbłądy twoje napoisz. A gdyby nawet tutaj wody nie było, wystarczyłby dzień jazdy, aby się dostać do Bir Murat. Nie umrzesz więc z pragnienia.
— Zginąć z pragnienia, czy zostać zamordowanym to mi wszystko jedno, a tylko to mam do wyboru. Wszak wiecie, że Bir Murat leży na terytoryum Ababdehów, wrogów mojego szczepu. Pałają oni ku nam nienawiścią, to też mnie, jako szejka szczepu Monassir, zamordowaliby napewne; nie przystaliby nawet na największy okup.
A więc ten szejk był wodzem Monassyrów, którzy później w wojnie w Mahdim, zamordowali adjutanta Gordonowego, pułkownika Stewarta. Ukarać ich za to miał generał Earle. Monassyrowie są rycerskimi i wojowniczymi ludźmi, strzegącymi czujnie swej niepodległości. Nienawiść okazują otwarcie i uczciwie i dlatego są dla mnie sympatyczniejsi, aniżeli owe szczepy, które poddają się zwycięzcy, pełzając do jego nóg, aby go potem przy najbliższej sposobności znów zdradzić.
Wszyscy trzej kopali pilnie, a pracę mieli nie trudną, bośmy im poprzednio grunt nieco rozluźnili. Nie zwrócili jednak na to uwagi. Wreszcie dostali się do płyty i odsunęli ją na bok. Na widok pustki wszyscy trzej wydali przeciągły okrzyk.
— Allah niech nam będzie łaskaw! — zajęczał szejk. — Tu niema wody, tylko błoto, któregoby się nawet wielbłąd nie tknął.
— To prawda! — rzekł muzabir strapiony. — Co za nieszczęście!
— Milcz! — huknął na niego Mokkadem. — Tu niema mowy o nieszczęściu, a nawet do Bir Murat nie potrzeba nam jechać, bo jeśli tu zaczekamy do rana, będzie jama znów pełna.
— Ale w takim razie nie spotkamy się z Ibn Aslem, który tu był już z pewnością.
— Nie. Według tego, cośmy słyszeli, nie mógł się jeszcze dostać do tego wadi.