Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.1.djvu/434

Ta strona została przepisana.

— Słyszałem o jakimś obcym effendim, który ma być zabity i o żołnierzach, którzy są przy nim.
— Zrozumiałeś fałszywie, — wtrącił muzabir.
— Nie, on słyszał całkiem dobrze, — rzekł mokkadem.
Muzabir spojrzał na niego ze zdumieniem i pytaniem w oczach, mokkadem jednak rzekł spokojnie, zwracając się do szejka:
— Ponieważ tyle słyszałeś, lepiej będzie, gdy się dowiesz o reszcie. Czy jesteś przeciwnikiem niewolnictwa?
— Co mnie obchodzi niewolnictwo! Jestem wolnym Monassyrem i nie troszczę się o czarnych.
— Masz słuszność. Nie jesteś więc zasadniczo przeciwnikiem Ibn Asla?
— Nie. To człowiek śmiały, a ja czczę i wielbię odwagę, ale nie powinien kraść nam wielbłądów.
— Bądź pewny, że ci twą szkodę wynagrodzi. Mówny teraz o rzeczy głównej! Kedyw zabronił handlu niewolnikami. Wysłał on reisa effendinę, który ma wyłapywać statki, przeznaczone dla transportu niewolników, oraz więzić łowców i handlarzy. Do tego reisa należy Frank, pies chrześcijański, którego oby dyabeł połknął. Człowiek ten, nie wierzy w Allaha i bluźni prorokowi, a teraz, jak nam doniesiono, znajduje się w Korosko. Tymczasem reis effendina, udał się z wielu żołnierzami w okolice Berberu, ażeby transport pochwycić. Ponieważ karawana może także zwrócić się bardziej na północ, dlatego reis effendina posłał porucznika z oddziałem żołnierzy do Korosko, do giaura, ażeby tędy zastąpić mu drogę. Wiem całkiem pewnie, że Ibn Asl pójdzie tym szlakiem i dlatego wyruszyłem czemprędziej z tym towarzyszem, ażeby go przestrzec przed psem niewiernym. Powiedz, czy widzisz w tem coś niegodziwego?
— Bynajmniej. Skąd Frank, pies chrześcijański, przychodzi do tego, aby się troszczyć o sprawy tego kraju. Niech go piekło pochłonie! W waszych zamia-