go i w twarz go kułakiem uderzyłem tak silnie, że mu się krew z nosa puściła. Selim wstał, chwycił się za gardło i zaczął jęczeć:
— On mnie zagryzł; leżał na mnie, jak tygrys. Effendi, ty jesteś najsławniejszym lekarzem na świecie; zbadaj mnie, czy przypadkiem rana nie jest śmiertelna?
Miał pokaleczoną tylko skórę, mimoto zrobiłem minę poważną i oświadczyłem:
— Przewód oddechowy, wątroba i śledziona są wprawdzie nienaruszone, ale zęby człowieka wściekłego są jadowite, dlatego należy się prawdopodobnie spodziewać simm ed damm[1].
— Simm ed damm? Nie słyszałem jeszcze nigdy o takiej chorobie. Niech mi Allah będzie miłościw! Jaki jej przebieg?
— Rana puchnie, a puchlizna rozszerza się aż do serca. Żołądek bieleje, płuca zielenieją, twarz czernieje i dostaje żółtych pręgów, ręce i nogi odpadają, ciało się rozkłada tak, że wkońcu zostaje tylko głowa, która także ginie po kilku tygodniach.
— — O Mahomecie i święci kalifowie! Więc to jest simm ed damm! Jestem zgubiony, ten muzabir mnie zamordował! Czy niema środka przeciw tej okropnej chorobie?
— Jest, i to bardzo prosty, lecz zdaje mi się, że nie mogę go w tym wypadku zastosować.
— Powiedz mi tylko, co mam czynić, mój ukochany, dobry, najczcigodniejszy effendi. Uczynię wszystko, choćby było najcięższe.
— Dobrze, spróbuję cię ocalić, lecz musisz mi być posłusznym.
— Będę posłuszny, jak najniższy niewolnik. Wydaj mi tylko prędko rozkazy.
— Najpierw muszę cię natrzeć moim ruh el unmo[2] a od tej chwili wolno ci oddechać tylko nosem. Nie