Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.1.djvu/471

Ta strona została przepisana.

— To się zgadza z prawdą, — potwierdził dowódca, — bo istotnie Nassyr miał taki sandał.
— A ty znowu skąd wiesz o tem?
— Z rozmowy z samym Nassyrem. Był z nami nad Bir Murat i opowiadał nam różne ciekawe rzeczy.
— Więc spotkaliście go; ja nie miałem tego szczęścia. Potrzeba mi było niewolników i chciałem go za wszelką cenę doścignąć, a kiedy nareszcie spotkałem jego sandał w Handaku, dowiedziałem się od reisa ku wielkiej mojej przykrości, że Murad Nassyr wysiadł w Korosko, ażeby na wielbłądach dostać się do Abu Hammed. Pojechałem więc do Dugnit, a stąd na wynajętym hedżinie do Berberu, ażeby tam zaczekać na Murada Nassyra.
Twarz dowódcy rozjaśniła się znacznie podczas tego opowiadania. Zaczął nabierać do mnie zaufania a ludzie jego patrzyli na mnie prawie przychylnie. Niestety, nie była ta cała bajka zupełnie konsekwentną, ale tego nie mogłem uniknąć, ani zmienić. Oto jeśli Murad Nassyr obrał z Korosko krótką drogę do Abu Hammed, a ja przybyłem po nim do Korosko, przepłynąwszy o wiele dłuższą przestrzeń na Nilu, nie mogłem przed nim przybyć do Berberu, ani teraz znajdować się w Wadi el Berd. Była w tem różnica całego tygodnia czasu, a więc grube prześlepienie. Moi słuchacze na szczęście nie poznali się na tej omyłce, a ja, niechcąc im zostawić czasu do namysłu, mówiłem dalej:
— W Berberze spotkałem się ku wielkiej mojej radości z dwoma przyjaciółmi. Jestem członkiem świętej Kadiriny i chodziłem do kawiarni polecanej gorąco przez nasze bractwo. Tam spotkałem mokkadema i muzabira. Radość ich była zanadto wielka, abym mógł przypuścić, że ją wywołało jedynie spotkanie się ze mną. Domyśliłem się zaraz, że musi ona mieć jakiś powód specyalny. Opowiedzieli mi też o waszej wyprawie po niewolnice do duaru Fessarów, o tem, że zdobyliście wielki łup i....