Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.1.djvu/484

Ta strona została przepisana.

Wiem, że czasami popełnia głupstwa i dlatego nie wziąłem go ze sobą. On mógłby wszystko popsuć.
— Tak! Z powodu jego lekkomyślności nie zabrałeś go z sobą, a powierzyłeś mu najważniejszych jeńców. Czy to było rozsądne? Stało się jednak i zmienić tego już niepodobna, gdyż nie mamy czasu do stracenia.
Otoczyli mnie kołem, a ja mówiłem dalej:
— Ci dwaj jeńcy, których tu widzicie leżących, są skrępowani i zakneblowani. Utracili teraz przytomność, lecz wkrótce przyjdą do siebie. Jeden z was zostanie przy nich i będzie ich pilnował. Daję mu pozwolenie pchnąć obydwu nożem, gdyby się tylko który z nich próbował z więzów wyzwolić. Obóz znajduje się stąd niecałe pięćset kroków. Muszę go wam opisać. Zaraz za studnią, tuż pod skałą, złożyli łowcy niewolników wszystkie swoje strzelby, co z ich strony było bardzo głupie, a z czego my teraz skorzystamy. Na prawo od tego miejsca, bardziej ku środkowi wadi, rozłożyli się obozem łowcy niewolników. Legowisko ich tworzy razem koło, w którego środku znajdują się niewolnice. Poza tem kołem leżą wielbłądy. Przedewszystkiem musimy zabrać łowcom strzelby, a to zadanie wcale nawet nie trudne. Jeżeli nam się to uda, będziemy zbójców mieli w swoich rękach, gdyż nożami i pistoletami nie dosięgną nas, skoro ich otoczymy. Wasze strzelby złóżcie tymczasem tutaj, ażeby wam nie zawadzały i weźmy się zaraz do dzieła. Ja pójdę naprzód, Ben Nil za mną, potem porucznik, a za nim reszta żołnierzy, każdy o dwa kroki za swoim poprzednikiem. Jeśli położę się na ziemi i zacznę się czołgać, pójdziecie wszyscy za moim przykładem, pamiętajcie tylko, żeby się to wszystko odbyło jak najciszej. Kiedy się już znajdę przy studni, będę wam flinty po jednej podawał, a wy podacie je dalej za siebie, dopóki każdy z was po dwie strzelby nie będzie miał w rękach. Wtedy będą już wszystkie strzelby zabrane. Na dany potem znak odwrócicie się i wrócicie na obecne nasze stanowisko.