Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.1.djvu/510

Ta strona została przepisana.

chałasie. Kiedy potem zauważyła, że mię już to wszystko zaczęło trochę nużyć, wydała przeraźliwy okrzyk, na który moje piękne ustąpiły natychmiast i stanęły za nią. Potem przyszła do mnie, podała mi rękę, spojrzała na mnie wielkiemi poważnemi oczyma i rzekła:
— A więc to ty jesteś, tak wyglądasz, effendi! Przypatrywałyśmy się tobie i widziałyśmy, jak przełamałeś opór naszych dręczycieli. Dziękujemy ci, i prosimy, żebyś pozwolił dla uczczenia naszego uwolnienia wykonać „fantazyę.“
Beduin namiętnie kocha się w fantazyach i przy każdej sposobności radby je święcić; chętniebym i teraz na podobną zabawę pozwolił, ale te zacne panie potrzebowałyby z pół dnia przynajmniej, by się odpowiednio ustroić, potem nastąpiłyby kołowroty, tańce i powracające ustawicznie śpiewy „lululululu“, któreby nam zbyt dużo drogiego czasu zajęły. Rad nie rad, odpowiedziałem Marbie w ten sposób:
— Bardzo się będę cieszył, jeśli waszą fantazyę zobaczę, nie może jednak odbyć się ona wcześniej, aż uwolnienie wasze będzie już dokonane. Nie pochwyciliśmy jeszcze Ibn Asla, a dopóki on wolny, nie możemy myśleć o takiej uroczystości ocalenia.
— Effendi! Przecież ty nie potrzebujesz się go obawiać. Skoro pokonałeś wszystkich jego ludzi, a żadnemu z was nie spadł przytem włos z głowy, z pewnością także i z nim samym uporasz się bez trudu.
— Nie boję się Ibn Asla i mam nadzieję, że i z nim uporam się prędko, choć nie nadejdzie sam, ale z wojownikami. Nie mówiłem ci jednak, że nam umknęli dwaj ważni jeńcy, za którymi bezzwłocznie muszę w pogoń wyruszyć.
— Jeśli tak, to cofam moją prośbę, effendi, ale kiedy wrócisz, pozwolisz nam wykonać pieśni chwały i podzięki.
— Wtedy nawet sam chętnie wezmę w zabawie