Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.1.djvu/512

Ta strona została przepisana.

— Dziękuję ci; to dobrze!
Oczy jej rozpłomieniły się groźnie, kiedy mówiła te słowa, poczem cofnęła się do swych towarzyszek, ja zaś poszedłem do rannych. Z zaciętymi zębami znosili cierpienia i nawet nie spojrzeli na mnie, kiedy ich z pomocą Ben Nila opatrywałem. Tam, gdzie w nocy pierwsze strzały padły, leżały cztery trupy, a przy wielbłądach znalazłem kilku ciężko rannych, zaopatrzonych już przez towarzyszy.
Z kolei chciałem teraz zlustrować namioty, musiałem się jednak zwrócić w inną stronę, gdyż usłyszałem za sobą jakiś nieludzki prawie krzyk. Odwróciwszy się, zobaczyłem Selima, który, wywijając rękami, jak wiatrak, biegł ku obozowi i ryczał:
— Chwała, dzięki, sława i cześć! Zwyciężyliśmy ich. Leżą rozgromieni i zdruzgotani. Plwajcie na tych psów tchórzliwych.
Popędził do jeńców, stanął przed nimi w chwili właśnie, kiedy tam nadszedłem, i chociaż tchu nie mógł złapać, zaczął do nich krzyczeć:
— Nareszcie mamy was, wy niegodni, wy nędzni. Sępy was pożrą, a szakale i hyeny rozwloką wasze kości. Potęga mego ramienia powaliła was, a blask mej sławy nałożył wam łańcuchy. Spojrzyjcie na mnie, a poczujecie drżenie serc waszych na widok bohatera nad bohaterami, największego i najsłynniejszego wojownika z wielkiego szczepu Fessarów.
Wezwanie to odniosło nieoczekiwany przezemnie skutek, bo oto kobiety poznały Selima, a jedna z nich zawołała w zdumieniu:
— Selim el falla el dżabani, Selim umykacz, tchórz! Skąd on się tu wziął? Czego on chce pośród tych mężów walecznych?
Selim zwrócił się do mówiącej i odrzekł, mierząc ją dumnym wzgardliwym wzrokiem:
— Milcz, córko potwarzy; znam ciebie! Usta twoje są trąbą nigdy nie milknącą, przed którą umknie najmężniejszy z bohaterów. Przypatrz się lepiej, a zoba-