Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.1.djvu/517

Ta strona została przepisana.

których raczej bez miłosierdzia należałoby tępić. jeśli Marbę ukarzesz, ukarz także i mnie, bo i ja jestem współwinnym przelanej krwi tych złoczyńców!
Stanął obok dziewczyny. Cóż miałem począć? Sprawa sama przez się nic mię nie obchodziła, a nawet zdawało mi się, że ta krwawa zemsta wpłynie pod pewnym względem dodatnio na resztę jeńców. Poszedłem więc do Ben Nila, oddałem mu nóż i rzekłem:
— Sąd o tem, czy jesteście winni, składam w ręce Allaha. Niechaj on was osądzi; ja się do tego nie mięszam.
Usłyszawszy moje słowa, podniosły kobiety radosne okrzyki, natomiast jeniec, który był pośrednikiem między mną i zbójcami, zawołał z gniewem:
— To wiarołomstwo i zdrada, effendi. Przyrzekłeś nam, że nas nie pozabijasz, tylko wydasz reisowi effendinie. Ta dziewczyna popełniła podwójne morderstwo, a ten chłopak pomagał jej w zbrodni. Żądam, żeby oboje zostali ukarani. Życie za życie, krew za krew; oto jest prawo pustyni. Ponieważ wy powołujecie się na nie, musimy żądać go także dla siebie.
— Milcz! — rozkazałem. — Dotrzymam słowa, o ile to w mojej mocy, ale nie odpowiadam za to, co się stanie poza mojemi plecyma i wbrew mojej woli. Ben Kazawi i tamten drugi bili Marbę i chcieli zabić Ben Nila zapomocą zatrutej strzały. Prawo pustyni wyznacza za jedno i za drugie śmierć. Zginęli, a więc sprawiedliwości stało się zadość. Na razie to tylko ustępstwo mogę wam zrobić, że zabitych każę pochować w pozycyi siedzącej z twarzą zwróconą ku Mekce, a onbaszi odmówi nad zwłokami przepisane sury.
Porucznik wzbraniał się teraz jeszcze bardziej, niż przedtem, przyjąć na siebie odpowiedzialność za transport kobiet. Bał się, żeby Beduinki nie zażądały jeszcze śmierci reszty jeńców i czuł się za słabym na wypadek buntu tych „dyablic“, jak je nazwał. Udało mi się jednak rozwiać te obawy i nie tracąc czasu, kazałem Ben Nilowi osiodłać nasze wielbłądy. Selim chciał także jechać