Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.1.djvu/61

Ta strona została przepisana.

— Kto chce uzdrowienia, musi być otwarty.
— Więc nie możesz pomódz mojej siostrze, nie wiedząc, ile włosów utraciła?
— Pewnie, że nie.
— Więc muszę ci powiedzieć, że na samym środku głowy znajduje się okrągłe miejsce wielkości talara Maryi Teresy, pozbawione włosów.
— A czy pacyentka przeszła kiedy jaką ciężką, długotrwałą chorobę?
— Nigdy.
— W takim razie zdołam może pomódz, lecz muszę widzieć to łyse miejsce.
— Czy oszalałeś? — zawołał. — Nikt z wyznawców proroka nie śmie widzieć dziewczyny, a ty jesteś do tego chrześcijaninem.
— Ja nie chcę widzieć dziewczyny, ani jej twarzy, lecz muszę widzieć łyse miejsce na głowie.
— To jeszcze gorsze. Kobieta woli pokazać mężczyźnie całą twarz, niźli łysinę na głowie.
— Nie jestem tutaj mężczyzną, lecz lekarzem. Kto chce pomocy, nie może bać się mych oczu.
— No, dobrze! Ręce wolno pokazać, więc ty możesz je zobaczyć.
— To się na nic nie zda. Nie jej ręce są chore, lecz głowa i muszę bezwarunkowo zobaczyć to miejsce. Ponieważ to niemożliwe, przeto nie mogę pacyentce przywrócić ozdoby głowy.
— Panie, to okrucieństwo gwałci nasze obyczaje!
— Przyznaję, lecz muszę obstawać przy swojem żądaniu. Albo siostra twoja zgodzi się na to, albo będzie miała nadal małą łysinę, która rozszerzy się na całą głowę,
— Co za nieszczęście, co za ból! Co tu robić? Gdy narzeczony zobaczy ten brak, odeśle mi siostrę. To być nie może i ona zgodzi się chyba. Pójdę do niej i zapytam.
Zwrócił się ku drzwiom i już je otworzył, gdy naraz odwrócił się i zapytał: