Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.1.djvu/84

Ta strona została przepisana.

— Toż to nie duch, lecz człowiek.
— Ale nazwałeś go strachem.
— Bo udawał widmo, by nam strachu napędzić.
— A więc powiedz mi pierwej, gdzie mieszka jego plemię, jak nazywa się ojciec jego i ojciec ojca jego. Inaczej nie mogę uznać go za człowieka.
— Głupstwa pleciesz Selimie! On jest człowiekiem, Zwyciężyłem go i powaliłem kolbą na ziemię. A tam w mojej izbie leży drugi, którego podobny los spotkał.
— W takim razie jesteś zgubiony. Oni dali się pozornie zwyciężyć, aby tem łatwiej na ciebie wpaść, duszę twoją rozszarpać w kawałki i rozrzucić na cztery strony świata.
— Więc wracaj na swoje łoże i wleź pod kołdrę, ale nie mów mi już nigdy, że jesteś największym bohaterem plemienia.
Zostawiłem Selima, a sam poszedłem do ducha i wziąwszy go na barki, zaniosłem do swego pokoju, gdzie go położyłem na ziemi. Za chwilę nadszedł tchórzliwy Selim i zaglądnął przez na pół przymknięte drzwi. W leżącej na ziemi postaci poznał Abd el Baraka i wsuwając ostrożnie jednę nogę do izby, spytał zdumiony:
— Czy to nie Abd el Barak, przełożony świętej Kadiriny? Jakże się on tu dostał i kto nałożył mu pęta?
— Ja, gdyż, jak widzisz, Abd el Barak jest duchem, który straszył w tym domu. Przyszedł do mnie i chciał mnie pchnąć nożem, musiałem go przeto uczynić nieszkodliwym. Były tu jeszcze dwa inne duchy; tego powaliłem, a drugi uciekł mi przez mur ogrodowy.
Teraz zaczęło się rozjaśniać w głowie największego bohatera szczepu. Wszedł już bez trwogi do mego: mieszkania i stanąwszy przedemną, powiedział:
— Elffendi, nie jesteś wprawdzie prawowiernym muzułmaninem, lecz Allah ma cię widocznie w szcze-