Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.1.djvu/89

Ta strona została przepisana.

muszę uniknąć, nie chcąc się narazić na ogromne straty. Moje stosunki handlowe z Egiptem byłyby wkrótce tak, jak zerwane. I to nie tylko z Egiptem, bo kadirina jest rozgałęziona po całej Afryce północnej i wpływy jej sięgają nawet w głąb Sudanu. I panu nie radzę narażać się tak potężnemu stowarzyszeniu. Jestem pewien, że nie zobaczyłbyś pan już swojego kraju.
— Muszę panu przyznać słuszność, niestety. Sądzę, że wogóle nie należy podawać tej sprawy do wiadomości publicznej, w każdym razie jednak nie możemy puścić tych drabów wolno, gdyż usiłowaliby zemstę na nas wywrzeć. Musimy wprzód przed tą zemstą w jakiś sposób się zabezpieczyć.
— Moglibyśmy wymódz od nich formalne, pisemne oświadczenie.
— Zapewne; pisemne oświadczenie, podpisane przez Abd el Baraka, jakąś wartość mieć będzie. Zrobimy z niego użytek, jeśli bezpośrednio wrogo przeciwko nam wystąpi lub jeśli się dowiemy, że poszczuł przeciwko nam Kadirinę.
— A więc dobrze. Niechże pan tylko oświadczenie ułoży. Papier i wszystko inne jest w domu.
Zamieniwszy na ten temat kilka jeszcze uwag, udaliśmy się do mojej sypialni, gdzie przed pojmanymi stał Selim ze strzelbą na ramieniu i z groźną miną. Wchodząc, usłyszałem go mówiącego:
— A więc nie sądźcie, żebyście mogli zemstę na nim wywrzeć. Zbyt on rozsądny, aby nie poszedł za dobrą radą, którą mu dałem.
— O kim ty mówisz? — zapytałem, gdyż uderzyły mnie te przechwałki. Odnosiły się one pewnie do mnie, do jakiegoś mego postanowienia, które mi miał doradzić. Przybrał minę zakłopotania i zawahał się z odpowiedzią.
— No dalej! — rozkazałem mu. — Czy może mówiłeś o mnie?
Skłonił mnie do postanowienia tego pytania zwrócony na mnie szyderczy wzrok Abd el Baraka.