Nilu aż do Kateny i stąd wyprawić się na step, by na nas napaść i uwolnić jeńców. No i cóż? Uszy orląt oddają mi przysługę, nieprawdaż?
— Jesteś dyabłem, nie, najgorszym z dyabłów! — krzyknął z nietajoną złością. — Nie słyszałeś niczego, jestem tego pewny, ale wiesz wszystko, boś zawarł przymierze z piekłem.
— A dlaczego nie z Allahem? Jesteś przecie skończonym łotrem, wobec czego potęga, która mnie wspiera w walce z tobą, musi być dobra i sprawiedliwa. Dyabli nie daliby zrobić krzywdy temu, kto dla nich pracuje na ziemi, no, ale mniejsza z tem. Spisek odkryłem i staraniem mojem będzie udaremnić go natychmiast. Twemu synowi złożę osobiście wizytę bez względu na to, czy sobie tego życzy, czy też nie, i biada mu, jeżeli reisowi effendinie chociażby włos z głowy spadnie. Teraz każę was obu odprowadzić napowrót do ogniska, by wam się tu nie przykrzyło samym, zresztą może tu za chłodno.
Skoro ich przyprowadzono z powrotem do obozu, opatrzyłem raz jeszcze ranę dżelabiemu, która na szczęście nie była niebezpieczna, o co się tak obawiałem, bo w tych okolicach nawet nieznaczne draśnięcie mogłoby przybrać zgoła nieoczekiwane niebezpieczeństwo. Uporałem się z tem szybko i byłem bardzo ciekaw zachowania się fakira el Fukara. Gdyby mi powiedział całą prawdę, w takim razie wszystko dobrze. Jeżeli zaś nie, trzeba będzie uczynić wszystko, aby mu przeszkodzić w wykonaniu planu.
Siedział on znowu na boku sam i zadumany. Gdy żołnierze pokładli się spać, skinął na mnie, bym się do niego zbliżył.
— Usiądź koło mnie, — rzekł, gdym podszedł ku niemu — chciałbym pomówić z tobą w pewnej ważnej sprawie!
Usiadłem, będąc pewnym, że zdradzi plany starego, niestety już z pierwszych jego słów wywnioskowałem, że mu się to ani śniło.
Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.2.djvu/102
Ta strona została przepisana.