Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.2.djvu/106

Ta strona została przepisana.

jakoby przyjście wielkiego proroka było wykluczone.
— Mylisz się pod tym względem zupełnie. Mahomet przecie sam powiedział, że jest ostatnim prorokiem zesłanym z nieba. Nauka jego jest zamknięta w sobie jako całość i nie może być ani uzupełnioną ani zmienioną. Zaznaczył zresztą Mahomet i to, że po nim przyjdzie na świat jeden jedyny Iza Ben Marryam[1], w dniu ostatecznym sądzić żywych i umarłych. Zstąpi on nad meczetem Ommijadów w Damaszku. Pominąwszy zresztą to, że Mahomet w tym wypadku stawia Zbawiciela świata wyżej o całe niebo od siebie, stwierdza on jak najwyraźniej, że oczekiwanie Mahdiego jest niedorzecznością.
— Mówisz to, jako niewierny.
— Bynajmniej, lecz jak znawca islamu, który w tym wypadku przejął na siebie poglądy muzułmanina. Gdyby dziś pojawił się na świecie Mahdi i chciał wszystkich opornych niewiernych wytępić i zniszczyć, byłoby to ogromnie śmieszne. Istnieje przecie więcej niż tysiąc milionów ludzi, którzy nie są mahometanami, zresztą weźmy w rachubę choćby tylko samych chrzeŚcijan. W jaki sposób ów Mahdi zabrałby się do tego olbrzymiego dzieła zniszczenia całych narodów?
— Ogniem i mieczem!
— A no, niechby przyszedł taki waryat! Tylko, że on wcale nie przyjdzie, a zwłaszcza nie dotrze do nas. Czy bowiem możliwe jest, aby małe źródełko pustynne udało się stąd nad Nil i połknęło tę olbrzymią rzekę? Czy mogłoby ono przedrzeć się przez pustynię i skaliste łańcuchy gór, które je od Nilu oddzielają? Mnie się zdaje, że gdyby tylko wyszło poza obręb oazy, zginęłoby marnie w rozżarzonym piasku.
— Allah rozszerzy jego fale i wzmocni siły do tego stopnia, że potęgą swoją przewyższy Nil tysiąckrotnie.

— Bóg jest wszechmogący, to prawda, ale On

  1. Jezus, syn Maryi.