Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.2.djvu/129

Ta strona została przepisana.

— Powiedziałem o wiele więcej, niż mi to było wolno. Z oblicza twego bowiem czytam, że mogę ci wszystko powiedzieć, nie pytając, czy to uchodzi, bo wzbudzasz we mnie zupełne zaufanie. Mimoto muszę milczeć, zresztą dowiesz się dokładnie wszystkiego od Ibn Asla, ja przy tej okazyi proszę cię, byś nie dał mu do zrozumienia, że zanadto wygadałem się przed tobą.
— Możesz być zupełnie spokojny, nie wywnętrzam się tak łatwo i umiem być dyskretnym. Wiesz napewno, że reis effendina tu przybędzie? Człowiek ten jest podobno bardzo ostrożny i przezorny.
— Co się tyczy tego giaura, tego chrześcijańskiego effendiego, to trzeba naprawdę bać się go, jak ognia. Ostrzeżono nas pod tym względem. Ibn Asl urządził pułapkę, w którą musi się złapać reisą effendinę.
— Wiesz jaką?
— Wiem, ale nie mogę o tem mówić, ty zresztą wyprawisz się razem ze mną i dowiesz się dokładnie o wszystkiem na miejscu. Myśmy mianowicie zawiadomili go podstępnie, że w pobliżu dżezireh Hassania ma być przeprawiony przez Nil świeży transport niewolników, i jesteśmy pewni, że przybędzie tu natychmiast celem odbicia nam schwytanych murzynów, no i — oczywiście wpadnie w pułapkę.
Na tem skończyła się nasza rozmowa, z której dowiedziałem się prawie wszystkiego, co było dla mnie potrzebne. Zadaniem mojem było jeszcze dowiedzieć się wszystkich szczegółów urządzonej zasadzki i potem mogłem spokojnie zawrócić w dół z biegiem Nilu na spotkanie przyjaciela i ostrzec go przed niebezpieczeństwem. Niestety wywnioskowałem, że natarczywe pytania w tym kierunku mogłyby wzbudzić podejrzenie w gadatliwym nieznajomym.
Siedzieliśmy jeszcze całą godzinę razem, patrząc ciągle wzdłuż Nilu, i kto wie, czy nie byłem więcej podniecony, niż sam strażnik, ponieważ gdyby reis effendina pojawił się był w tym czasie, ostrzeżenie