Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.2.djvu/162

Ta strona została przepisana.

Stojący przy nas wartownik nie troszczył się o naszą rozmowę, gdyż uwaga jego była zwrócona w kierunku Abu en Nila, z którym Ibn Asl rozmawiał tak głośno, że mogliśmy słyszeć wszystko całkiem dokładnie.
— Ale ja mimo wszystko nie widzę powodu, dla którego miałbym przerywać jazdę, — upierał się Abu en Nil — przecie to wam nie przeszkadza.
— O, przeciwnie, bardzo nawet przeszkadza. Musisz przeczekać kilka godzin, a potem możesz sobie jechać swoją drogą.
— Dlaczego jednak nie zaraz?
— Nie mam zamiaru tłómaczyć się ztego przed tobą.
— Ja jednak obstaję przy swojem i, jeżeli mi nie wyjaśnisz całej sprawy, każę rozwinąć żagle natychmiast.
— No, niekoniecznie, gdyż skoro tylko się przekonam, że mnie nie chcesz usłuchać, zatrzymam cię tu tak długo, jak mi to dogadza.
— Ku temu nie masz wcale prawa.
— Tak ci się zdaje? A jeżeli ja ci powiem, że jestem reisem effendiną, o którym słyszałeś zapewne.
— Nieprawda, nie jesteś tym, za którego się podajesz. Ja nietylko słyszałem o reisie effendinie, ale znam go również osobiście.
— To nic niema do rzeczy, jestem jego oficerem i tak czy owak winieneś poddać się moim rozkazom.
— Dowiedź mi, że mówisz prawdę! Ludzie reisa effendiny noszą uniformy, a twoi wcale nie. Okręt twój ma napis „Jaszczurka“, podczas gdy reisa effendiny nazywa się „Sokół“. Już z tego samego wynika jasno, że kłamiesz.
— Smiesz mnie obrażać? Ostrzegam cię, że możesz żałować tego. Reis effendina posiada statek pod nazwą „Sokół“, to prawda, ale to jeszcze nie racya, żeby nie mógł posługiwać się innymi dla swoich celów. „Jaszczurka“ jest właśnie przez niego wynajęta, a ja dzierżę nad nią komendę. Zdaje mi się, że wyjaśnienie powinno ci wystarczyć.