Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.2.djvu/163

Ta strona została przepisana.

— Wcale mi nie wystarcza i, jeżeli to prawda, co mówisz, to niezawodnie jesteś zaopatrzony w pełnomocnictwa reisa effendiny i, dopóki nie wylegitymujesz się niemi, nie mam zamiaru poddawać się twoim rozkazom.
— A jeżeli mnie się nie chce, to co? Powinieneś mi wierzyć na słowo.
— Nie uwierzę i wracam.
— No, no stary, nie tak prędko! Bez mego pozwolenia nie opuścisz tego miejsca! Zrozumiano? Jesteś kierownikiem statku. Jak się nazywasz?
— Himjad el Bahri.
Będąc obrócony w inną stronę, nie mogłem widzieć starego. Ze słów tylko wywnioskowałem, że chciał się oddalić, ale go zatrzymano przemocą. Wymówienie innego nazwiska zastanowiło mnie. Widocznie zmienił je dlatego, że, wymknąwszy się raz z rąk reisa effendiny, musiał się strzec na przyszłość, i dlatego przybrał inne nazwisko. Sprawa zatem była mi na rękę, gdyż stary nie mógł teraz przyznać się do swego wnuka Ben Nila. Zanim jednak pomyślałem o tem, dozorca nasz, usłyszawszy mylne nazwisko, postąpił parę kroków i ozwał się do Ibn Asla:
— To nieprawda! Ja znam starego jeszcze z Kairu. On jest sławnym sternikiem i nazywa się Abu en Nil.
— Abu en Nil? — powtórzył Ibn Asl z wielkiem zainteresowaniem — Czy to możliwe? Znasz go naprawdę?
— Znam i nie mylę się.
— Oh, stary, stary, chciałeś mnie zwieść! Jesteś kłamcą, co wcale nie przystoi twemu wiekowi. No? I cóż ty na to?
— Nazywam się Himjad el Bahri i nigdy nie używałem innego nazwiska.
— Kłamstwo! — wtrącił dozorca. — Znam go doskonale i mogę nawet przystawić dwu świadków, którzy go również widzieli.