Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.2.djvu/198

Ta strona została przepisana.

— Przekonaj się więc, czy nie przeniesiono jej gdzieindziej, bo to kwestya dla mnie bardzo ważna. Jeżeli się sprawisz dobrze, to nietylko, że cię nie zdradzę, ale wynagrodzę cię jeszcze osobno, bo pieniędzy nam nie odebrano, co zresztą wcale nie jest dla nas dobrą wróżbą, gdyż widocznie są bardzo pewni co do nas. W ostatniej chwili, gdy się przekonam, że ucieczka się uda, zostawię ci pewną kwotę w miejscu, które sam oznaczysz.
— O, jeżeli chcesz, effendi, sprawić mi tę przyjemność, to niema na całym okręcie lepszego miejsca jak tam pod schodami, gdzie leżą maty palmowe. Możesz tam włożyć węzełek z pieniędzmi. Tylko... w jaki sposób dowiem się, żeście uciekli, i czy kto inny nie natknie się przypadkowo na skrytkę? Wspomniałeś przecie, że nikt nie zauważy waszej ucieczki.
— Dam ci znak. W tych okolicach żyją tak zwane koty morskie i zapewne nie jest ci obcy głos tych małp, gdy je kto w nocy nastraszy.
— Znam ten głos.
— Dobrze więc. Ażebyś wiedział, kiedyśmy umknęli, ozwę się trzykrotnie, naśladując głos małpy, i skoro to zauważysz, biegnij w umówione miejsce — a znajdziesz tam nagrodę z pewnością!
— Pragnę z całego serca, effendi, abym znalazł ten upominek, po pierwsze, że ja pieniądze bardzo, a bardzo lubię, a powtóre, będzie to dla mnie oznaką radosną z szczęśliwego obrotu sprawy dla was. Co jeszcze rozkażesz, effendi?
— Radbym się dowiedzieć, jakie nowiny przywiózł Oram, niestety, nie będzie to możliwe, bo nim skończy opowiadanie, my powinniśmy być już w drodze.
— Możliwe, że mi się uda choć cokolwiek usłyszeć, i wówczas zawiadomię cię natychmiast.
— W jaki sposób? Przecie tu będzie warta.
— To nic nie szkodzi. Posłuchaj! Nie możesz uciec zaraz w pierwszej chwili, gdy się zatrzymamy, a Oram będzie opowiadał natychmiast, ja podsłucham