Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.2.djvu/211

Ta strona została przepisana.

runku, to jest: skręciliśmy całkiem na lewo i natrafiliśmy na szerszy prąd. Woda była tak głęboka, że wiosło nie dostawało wcale dna, a ponadto kręciła się tu i ówdzie nieznacznie.
— Zbłądziliśmy, — twierdził Ben Nil — musimy nawrócić.
— Mylisz się, wnuku — zaprzeczył Abu en Nil — woda się kręci w tem miejscu dlatego, ponieważ tuż niedaleko przepływa główny prąd rzeki, ale nie widzimy nic, bo rośliny zasłaniają. Trzeba więc przedostać się stąd przez ten wir koniecznie.
Ba, ale gdzie? W każdym razie naprost, bo z jednej i drugiej strony wznosiły się drzewa, których wierzchołki były tak omotane pnącemi roślinami, że łączyły się z sobą, w wielu miejscach tworząc niejako mosty ponad powierzchnią wody. Rozglądając się bacznie, zauważyłem, że tu i ówdzie rośliny były powyrywane i połamane gałęzie, co naprowadziło mnie na domysł, że tędy właśnie przejeżdżał nokwer Ibn Asla.
— Tędy! — ozwałem się; — chwyćcie wiosła, znam już drogę!
Przeprawiliśmy się całkiem swobodnie i lekko przez tę szyję i ujrzeliśmy nagle otwartą rzekę, a ponad głowami jasno gwiaździste niebo.
— Allahowi niech będą dzięki! — odetchnął sternik — już ogarniała mnie trwoga, bo gdybyśmy byli nie znaleźli wyjścia, to mógł nas Ibn Asl dogonić i schwytać nanowo.
— Nie tak łatwo — odrzekłem. — Nie natrafiwszy na rzekę, bylibyśmy w ostatecznym razie wylądowali i skryli się w gąszczy leśnej i niechby nas Ibn Asl szukał do sądnego dnia. No, ale lepiej w każdym razie, że wypłynęliśmy na pełną rzekę i mamy teraz wolną drogę do reisa effendiny.
— Gdzie chcesz go szukać? Myślisz, że on jeszcze siedzi koło dżezireh Hassania?
— Tego, to ja już wiedzieć nie mogę dokładnie. Przedewszystkiem musimy się bardzo spieszyć. Skąd mamy dziś wiatr?