Powitanie to przeraziło starego do tego stopnia, że prawie oniemiał i nic nie odpowiedział.
— Jeżeli się nie mylę, — mówił reis effendina dalej — to imię twoje brzmi Abu en Nil. Nieprawdaż?
— Tak jest, effendi, — jęknął stary drżącym głosem.
— Widzieliśmy się w Gizeh, co?
— Tak, efiendi, w Gizeh...
— Nazywaj mnie emirem. Wiesz przecie dobrze, że mam prawo do tego tytułu. Byłeś sternikiem na dahabijeh es Semek, którą wówczas skonfiskowałem, no gadaj!
— No, tak, byłem.
— I uciekłeś mi, ty jeden z całej załogi... Wiem już... Miło mi dobrodzieja powitać... Hej, związać draba i wrzucić do ciemnicy!
— Emirze, nie trzeba mnie wiązać, — błagał stary — nie jestem twoim wrogiem i przybyłem dobrowolnie.
— Jakto? Przecie mój żołnierz z warty chciał już strzelać do ciebie. Kłamiesz, starcze, o tej swojej dobrej woli. Gdzie znajduje się teraz „Jaszczurka“?
— W Maijeh es Saratin.
— Nie znam takiej miejscowości. Cóż tam „Jaszczurka“ ma do roboty?
— Schowała się przed tobą.
— A zatem ma nieczyste sumienie, skoro musi chować się przedemną. Czego ona szukała koło dżezireh Hassanii?
— Ciebie chciała schwytać.
— Mnie, mnie chciała schwytać? Do dyabła, jesteś bardzo otwarty. Kto jest reisem „Jaszczurki“?
— Niema tam reisa. Komenda spoczywa w ręku samego właściciela, Ibn Asla.
Imię to wywołało wpośród całej załogi wielkie poruszenie, nawet sam reis eiiendina był niemało zdumiony.
— Czy mi się nie przesłyszało? Ibn Asl, powiadasz? Ten najsłynniejszy rabuś niewolników znajduje
Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.2.djvu/218
Ta strona została przepisana.