Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.2.djvu/231

Ta strona została przepisana.

na miejsce i odszukam cię tam w ukryciu dla udzielenia ci ostatecznych wskazówek; jeżeli jednak nie zdążę, to zadanie twoje jest bardzo proste. Skoro tylko usłyszysz strzały, możesz przypuszczać, że przybyłem z północy, a Ibn Asl napadł na mnie ze strony przeciwnej. Oczywiście i on nie będzie miał wiele miejsca na wązkiej drożynie. Wówczas ty wypadniesz znienacka z lasu i popędzisz prosto na niego z tyłu. Jeżeli się dobrze sprawisz, to Ibn Asl albo się podda dobrowolnie albo rzuci się do maijeh, gdzie wśród zarośli omm sufahowych znajdzie niewątpliwie grób dla siebie i wszystkich swoich poddanych.
— Effendi! Plan ten jest wspaniały, ale mimoto mam pewne skrupuły. Wszak rozporządzasz tylko dwudziestoma żołnierzami.
— Gdyby mi ich więcej było trzeba, to wezmę od ciebie.
— Kiedyż będzie na to czas?
— Może i będzie. Skrupuły twoje nie są pozbawione pewnych podstaw.
— A druga rzecz: potrzebni ci są ludzie do pilnowania jeńców. Ileż więc pozostanie ci do rozporządzenia w czasie napadu? A jest również bardzo prawdopodobne, że Ibn Asl tak samo umieści oddział od strony północnej i weźmie cię we dwa ognie.
— I o tem już myślałem i jestem nawet tego pewny, że urządzi na mnie zasadzkę. Skoro jednak wiem o tem — nie boję się bynajmniej. Jeżeli naprzykład wie ktoś, że w tem a w tem miejscu podłożono minę, to oczywiście ominie zawczasu niebezpieczne miejsce. Zresztą przyznaję, że za mało mam ludzi i proszę cię, przyślij mi ze dwudziestu asakerów!
— Dokąd ich wysłać, aby napewno trafili do ciebie?
— Idzie głównie o to, aby ludzi tych nie sposprzegł nieprzyjaciel. Najlepiej jednak będzie, jeśli ja ich sam wyszukam w umówionem miejscu. Znam wyborną kryjówkę w północnej stronie Dżebel Arasz Kwol;