dalej, ciągle szukając tropów z wielką trudnością. Po takich okolicznościach było do przewidzenia, że i karawana tu i ówdzie, nie znalazłszy Śladów, musiała zbaczać i kto wie, czy nie zbłądziła. Na szczęście przypomniałem sobie, że w tej okolicy znajduje się studnia nazwana Bir Safi (czysta studnia), a że wiedział o niej przewodnik, więc naprawdopodobniej skierował tam karawanę. Skręciliśmy zatem ku południowi i, pędząc dość szybko, dotarliśmy na miejsce na krótko przed zachodem słońca. Z daleka jeszcze zobaczyliśmy leżące wielbłądy i uwijających się ludzi naokoło obozu.
— Jestem bardzo ciekaw, co Abd Asl powie, gdy nas zobaczy — zauważył Ben Nil.
— I fakir el Fukara, który chce być Mahdim!
— Draby myśleli z pewnością, żeśmy przepadli! Niechże ich dyabli wezmą za to! Darowałem życie staremu, lecz gdybym był wiedział, co nas czekało koło dżezireh Hassanii, nie byłbym tak miękkiego serca.
— Przypuszczam, że nie zechcesz teraz dodatkowo zemścić się na nim.
— Bądź spokojny o to, effendi! Stary, śmierdzący szakal jest dla mnie tak wstrętny, że brzydziłbym się dotknąć go nietylko ręką, ale nawet nożem.
Zbliżyliśmy się do studni na taką odległość, że obecni tamże mogli nas poznać.
— Effendi, effendi! — dały się słyszeć wyraźne głosy — Effendi i Ben Nil! Allahowi cześć i chwała, a nam zbawienie! Wrócili! cali i żywi!
Prawie wszyscy obecni wybiegli naprzeciw nas, krzycząc z wielkiej radości jak dzieciaki. Omal nas nie ściągnęli z wielbłądów, a potem ściskali nam ręce kolejno, przeciw czemu wcale się nie broniłem, bo nie było to ujmą dla mnie. Ludzie ci naprawdę byli do mnie serdecznie przywiązani i cieszyło mnie to ogromnie. Sam reis effendina nie wzbudził w ich sercach takiej radości i wesela, gdy spotkał się z nami na Wadi el Berd. Oczywiście trzeba im było opowiadać o wszystkich przejściach od ostatniego widzenia się z nimi,
Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.2.djvu/241
Ta strona została przepisana.