Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.2.djvu/259

Ta strona została przepisana.

i południu! Gdybym był jechał prosto — Ibn Asl byłby na nas napadł jeszcze dzisiejszego wieczora!
Szejk odpowiedział na jego zarzut:
— Jestem zdania, że dla nas o wiele lepiej, żeśmy się z nim nie spotkali. Znasz effendiego. Jest to człowiek niezmiernie czujny i nie pomija żadnej ostrożności, wobec czego wątpię bardzo, czy zląkłby się był nas chociaż na otwartym terenie.
— Ależ mybyśmy go byli ujęli jak w kleszcze. Stu ludzi, uważaj, a ich dwudziestu! Byłby nas żebrał jak pies o łaskę, nie mogąc ramieniem nawet ruszyć we własnej obronie!
— Gadanie! On? Ty go nie znasz lepiej ode mnie! Przypuszczam, że sam nie wierzysz w to, co mówisz. Do walki byłoby niezawodnie przyjść musiało i wtedy... pomyśl... gdyby każdy askari jednego tylko z naszych uśmiercił... A effendi! Ten położyłby kilkunastu odrazu, a w pierwszym rzędzie ciebie...
— E, e, mnie nawetby był nie zobaczył, bom nie głupi pokazywać się tam, gdzie kule fruwają. Od tego mam przecie ludzi, którym doskonale płacę, więc obowiązani są iść w ogień, nie oglądając się, czy i ja to samo robię. To nie brak odwagi z mej strony, lecz trzeźwe, rozsądne wyrachowanie i na wypadek, gdybyśmy się byli z nimi zetknęli, jabym był stał w takiej odległości, gdzie kule nie sięgają, jeżeli oczywiście może być o nich mowa, bo ja obstaję przy swojem, twierdząc, że wcale do tego byłoby nie przyszło. Zobaczysz zresztą, jak będzie, gdy się pojawią.
— Otóż to właśnie ważniejsza rzecz. Uważaj, żebyś się nie spóźnił z przygotowaniem na jego przyjęcie! Doniosłem ci, że ma przybyć w godzinie po modlitwie zorzy porannej do Dżebel Arasz Kwoli z pewnością dotrzyma słowa. Wobec tego oddział, który chcesz wysłać naprzód, musi stąd wyruszyć jeszcze przed północą.
— Dobrze, zaraz wydam rozkaz wymarszu. No, a ty jesteś zdania, że ludzie mogą się ukryć w suchem korycie potoku i nikt ich nie zauważy?